Przeskocz do treści

Filozofia dla januszy

pisze Rafal Urbanowicz

  • Współpraca
  • Facebook
  • Instagram
  • Wesprzyj finansowo
  • Filozofia: od czego zacząć?
  • O blogu
  • Kontakt

Miesiąc: Luty 2019

Czy komputery mogą myśleć?

W filmie „Terminator” władzę nad światem przejmują komputery, które zrywają się ludziom ze smyczy i dokonują ich zagłady. Czy taki scenariusz jest możliwy w rzeczywistości? Czytaj dalej Czy komputery mogą myśleć?

Autor Filozofia dla januszyOpublikowano 23 lutego, 2019Kategorie FilozofiaDodaj komentarz do Czy komputery mogą myśleć?

Naturalne, czyli lepsze?

Gdyby wszystkim firmom, które na reklamowaniu swoich produktów jako „naturalnych” owa „natura” wystawiła fakturę za udział w zyskach, chodziłoby o miliardowe sumy. Ale czy słusznie zarobione? Czytaj dalej Naturalne, czyli lepsze?

Autor Filozofia dla januszyOpublikowano 15 lutego, 2019Kategorie LogikaDodaj komentarz do Naturalne, czyli lepsze?

Czy można polegać na autorytetach?

Miałem w piątek dosyć krótką, gdyż sam ją uciąłem, rozmowę na temat pewnej teorii spiskowej która uświadomiła mi, że mamy bardzo trudny problem z dobieraniem sobie autorytetów. Czytaj dalej Czy można polegać na autorytetach?

Autor Filozofia dla januszyOpublikowano 1 lutego, 2019Kategorie Logika1 komentarz do Czy można polegać na autorytetach?

Zaprenumeruj ten blog przez e-mail

Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.

filozofiadlajanuszy

Rafał Urbanowicz
Ciekaw jestem jak pandemia wpłynie na popularnoś Ciekaw jestem jak pandemia wpłynie na popularność idei transhumanizmu, czyli pomysłów na przekraczanie biologicznych barier człowieka. W „Poprawianiu ewolucji” John Harris przytacza argumenty etyczne za tym, że daleko idące udoskonalenia w tym zakresie nie tylko powinny być dopuszczalne, ale czasami wręcz mamy obowiązek ku nim zmierzać.

Nie bardzo jestem w stanie nawet powtórzyć o czym konkretnie jest ta książka (moja znajomość biologii zatrzymała się na etapie budowy pantofelka w szóstej klasie) ale interesujące jest podejście jakie autor wykazuje do samej kwestii ulepszeń ludzkiej natury, kwalifikując do nich nie tylko jakieś czary mary na genach, ale także okulary czy paracetamol. To trochę jak z uprawą roli – niezależnie czy mowa o grzebaniu w ziemi kijem czy orce nowoczesnym pługiem wieloskibowym w obu przypadkach następuje ingerencja w środowisko naturalne i przy wszystkich szczegółowych różnicach są też kwestie wspólne dla obu tych zjawisk.

Na przykład? Na przykład nieuchronność zmian. Gdyby naszą medycynę zobaczyli Galen, Awicenna czy inny słynny lekarz sprzed stuleci też zapewne uznaliby ubranych w kitle chirurgów za czarnoksiężników i być może mieli spore wątpliwości czy etyczne jest przekładanie nerek z jednego człowieka do drugiego. Niezależnie więc od tego jakie stanowisko zajmiemy w skomplikowanych kwestiach medycznych jakie przyniesie przyszłość jedno jest pewne: te pytania prędzej czy później się pojawią, nie tylko w akademickich dysputach.

Dziękuję @wydawnictwo.uni.lodz.pl za podesłanie egzemplarza książki. #darylosu

#filozof #filozofia #etyka #filozoficznie #bioetyka #książkanaukowa #książkafilozoficzna #bookreader #bookstagrampl #booklovers #bookstagrampl #książki #czytanie #naukawdobrymwydaniu #czytambolubię #instabook
Z #pilkanozna dałem sobie siana jakieś 10 lat te Z #pilkanozna dałem sobie siana jakieś 10 lat temu kiedy Real grał z Barcą 5 meczy w 6 tygodni, więc uznałem że pierdzielę takie „klasyki”. 

Chyba za wcześnie! Miejscami cukierkowa książka, ale ogólnie to piłka okazuje się świetnym pretekstem do rozmowy o społeczeństwie, kulturze i tożsamości. 

#mecztopretekst #książka #książki #bookstagram #bookstagrampl #czytambolubie #czytam #piłkanożna
Wyobraźmy sobie, że trafiamy do dalekiego kraju Wyobraźmy sobie, że trafiamy do dalekiego kraju i pozbawieni pomocy tłumacza pokazujemy tubylcom to zdjęcie. Ci zaś na jego widok krzyczą „Gavagai!”. Z satysfakcją możemy więc odnotować, że gavagai oznacza królika (ew. króliki), czyż nie? Otóż w słynnym eksperymencie myślowym W. O. Quine podniósł, że ta zdroworozsądkowa teza oparta jest na poważnym błędzie.

Owszem – istnieje możliwość, że tubylec mówiąc „gavagai” ma na myśli królika. Ale równie dobrze może mieć na myśli „o, pyszny obiad!”, „królicze uszy” albo nawet „tu na pewno nie ma królika” (można sobie bowiem wyobrazić wierzenia wg których widok królika oznacza, że na pewno go tu nie ma). Liczba potencjalnych tłumaczeń jest więc w praktyce nieskończona.

Naturalnie większość z nich przepadnie w dłuższej praktyce komunikacyjnej. Jednak dosyć długo możemy być przekonani np, że „gavagai” oznacza królika a nie „królicze uszy”. Inne z kolei mogą praktycznie się nie różnić nigdy: wiara w nieobecność widzialnych królików może być nie do odróżnienia od wiary w ich obecność.

Jednak te osobliwe tłumaczenia wcale nie znikają z barierą językową! Jak byłem mały mój wujek jeździł dostawczym Mercedesem i dosyć długo byłem święcie przekonany, że wszystkie dostawcze auta to Mercedesy i odwrotnie – widząc auto osobowe nigdy nie uznawałem go za Mercedesa.

Quine tym argumentem chciał pokazać, że jakieś esencjalistyczne ujęcie myśli drugiego człowieka jest niemożliwe. Nigdy nie jesteśmy w stanie wyjść z bańki naszego umysłu i mieć pewności, że mamy na myśli dokładnie to samo co druga osoba. Jak więc się porozumiewamy?

Dosyć ciekawą koncepcję przedstawił Donald Davidson, uczeń Quine’a. Otóż jego zdaniem ludzie słuchając innych są wobec nich „życzliwi” i z zasady traktują ich wypowiedzi jako racjonalne. Kiedy więc ktoś mówi mi na widok królika „gavagai” rozumiem to jako odnoszące się o królika, a nie do żyrafy. Jednak racjonalność ta ma swoje zdroworozsądkowe granice, dlatego zanim pokłócimy się z pięciolatkiem tłumaczącym nam, że S-klasa żadnym Mercedesem nie jest bądźmy wobec jego pojęcia o samochodach… życzliwi.

#filozofiadlajanuszy #filozofia #język #wielkanoc #święta #królik #gavagai
Cieśla umarł, Chrystus zmartwychwstał?

Spośród wielu podejść próbujących pogodzić przekaz Ewangelii ze współczesną nauką ciekawy jest taki, że wszystko co opisuje Pismo działo się na innym, egzystencjalnym poziomie.

„Nie można korzystać z żarówki i jednocześnie wierzyć w pusty grób”

Napisał swego czasu jeden z najważniejszych teologów XX w. Rudolf Bultmann. Rzeczywiście: zmartwychwstanie na tak wielu poziomach naruszałoby reguły nauki, że jego uzasadnienie i wepchnięcie w karb racjonalnej wiedzy wygląda na kwadraturę koła. A jednocześnie jest to w końcu najważniejszy dla chrześcijaństwa cud, którego pominąć nie można, jeżeli nie chcemy wyrzucić do kosza całej tej religii. Co więc robić?

Bultmann radził: wziąć Pismo i wyczytać co tam jest naprawdę napisane

Oczywiście nie on pierwszy ani nie ostatni nie wpadł na genialny pomysł, że można jakoś pogodzić treść Biblii nie wierząc jednocześnie w liczącą 6 tysięcy lat Ziemię, jednak on chyba jedyny poszedł tak daleko w krytyce źródeł, ciągle będąc głęboko wierzącym człowiekiem. Tym co się w Ewangelii ostało „naprawdę” była historia umierającego na krzyżu wędrownego kaznodziei, o którym nic więcej pewnego nie możemy powiedzieć.

To jednak nie oznacza, że Ewangelia jest historią bezwartościową

Tak naprawdę ukazuje ona bardzo prawdziwą relację. Prawdziwą nie w sensie kroniki historycznej, lecz zapisu przeżyć egzystencjalnych ludzi sprzed 2000 lat rzuconych w obcy i niebezpieczny świat, w którym na gwałt potrzebowali sensu istnienia. Krótko mówiąc Ewangelia to mit o Chrystusie służący ówczesnym do rozładowania uniwersalnych trosk nawiedzających życie każdego człowieka.

Nie liczy się więc opis biblijnego świata, tylko jakim ten świat się jawił jego autorom

Gdy dokonamy demitologizacji tego opisu Bóg dalej będzie istniał, jednak nie przejawia się on w świecie w postaci cudów. Szatan przestanie być dziwnym duchem, a stanie się ciemnym pierwiastkiem ludzkiej duszy, który sprawia nasze beznadziejne zatracenie w nieautentycznej egzystencji kreowanej przez cudze problemy (troski tego świata). A zmartwychwstanie nie będzie biologicznym ewenementem, lecz zdecydowaniem się na autentyczną realizację swojego Ja kosztem biologi
„Wolałbym robić za parobka niż tutaj panować „Wolałbym robić za parobka niż tutaj panować nad tym rojem cieniów” mówi spotkany przez Odysa w Hadesie Achilles.

W dzisiejszej kulturze zachodu zdają się ze sobą ścierać dwa poglądy na sprawę śmierci: jeden, nieco już wycofany głosi, że życie doczesne jest tylko prologiem do właściwej egzystencji po śmierci. Drugi, coraz popularniejszy, że śmierć jest końcem człowieka więc jest ono najcenniejsze.

Nic dziwnego, że trudno nam zrozumieć bohaterów homeryckich eposów. Achilles wybrał się pod Troję wiedząc, że czeka tam na niego śmierć. Po śmierci zaś bycie jedynie marnym cieniem człowieka.

Ale zatrzymajmy się w tym miejscu. Co to właściwie znaczy bycie cieniem człowieka? Nie było to piekło, antyczna mitologia zna kilka historii cierpień pośmiertnych, ale stanowiły to przypadki wyjątkowe. Bycie cieniem to po prostu „bycie”, bez żadnej treści. Zawsze „bywamy kimś”, natomiast cienie w Hadesie po prostu były.

Antyczni Grecy nie cenili życia samego w sobie – czy to tego rzekomego po śmierci, czy tego doczesnego. Zawsze liczyła się jego treść – w której z natury rzeczy musiało się też znaleźć cierpienie i umieranie. To właśnie treść życia stanowi o naszej tożsamości i to ona jest najcenniejsza, nie zaś sam fakt wegetatywnej egzystencji bez bólu. Stąd lepiej było być parobkiem niż nikim, nawet jeśli wśród tych nijakich cieni jest się najważniejszym.

To, czy istnieje życie po śmierci nie miało dla nich tak naprawdę żadnego znaczenia. Dlatego Achilles nie poszedł pod Troję licząc na „zbawienie”. Poszedł, bo ratując swoje życie przestałby być w pełni człowiekiem. A to coś znacznie gorszego niż jak najbardziej ludzkie umieranie.

#filozofiadlajanuszy #filozofia #śmierć #lektura #książki #książka #czytam #bookstagrampl #bookstagram
Dzień kobiet, czyli szacunek zamiast kwiatka Prz Dzień kobiet, czyli szacunek zamiast kwiatka

Przez dziesiątki lat dzień kobiet tak wyglądał, a często i wygląda, że facet gonił do kobiety z kwiatkiem i sympatią. Czy również z szacunkiem? No nie zawsze.

Oczywiście najczęściej te dwie rzeczy idą ze sobą w parze – ale czasem jest inaczej.

Przykładem jest choćby dawna tradycja pojedynku, gdzie uczestnicy byli narażeni na utratę zdrowia i życia. Ale żeby być uczestnikiem takiego pojedynku należało mieć jakieś tam uznanie dla swojej osoby. Ludzie rzekomo pozbawieni zdolności honorowej byli wykluczeni z możności dostąpienia takiego „zaszczytu”.

Dziwny to przejaw szacunku chcieć kogoś zastrzelić, ale paradoksalnie tak właśnie jest. Wyzywając na pojedynek traktowano drugiego człowieka podmiotowo, jako równego sobie. Ludzie „pozbawieni zdolności honorowej” byli postrzegani jak zwierzęta nie odpowiadające za swoje zachowanie. Uznanie za niezdolnego do pojedynku było zamachem na coś cenniejszego niż życie i zdrowie: na godność osoby ludzkiej.

Ale poza traktowaniem kogoś źle, lecz z szacunkiem można też robić coś zupełnie odwrotnego. Dzieci na przykład nie mają co prawda kilku ważnych praw, ale nie mają też masy obowiązków. Dba się o nie, troszczy i pobłaża, ale nie uważa za równych ludziom dorosłym. I nikt normalny nie chce, żeby w dorosłym wieku zachowywano się wobec niego jak wobec dziecka. Paternalizm i nieproszona opiekuńczość jest podważaniem cudzej podmiotowości: traktujemy innego jako przedmiot naszych zachowań. Drugi człowiek to nie kwiatek w doniczce, żeby się o niego troszczyć nie pytając o zdanie.

W równouprawnieniu kobiet nie chodzi o „nasze kochane panie…”, kwiatki i inne pierdoły. To wręcz może być urągające: „daj jej kwiatka, bo jest kobietą” to jak „daj jej cukierka, to jeszcze dziecko”. Ludzie głoszący, że „kiedyś kobiety miały przywileje a nie prawa” zupełnie nie rozumieją sedna sprawy. Nie chodzi o jakieś specjalne względy, lecz o traktowanie z godnością: jak dorosłego, równego sobie człowieka, mającego własne zdanie, którego nie można lekceważyć.

#filozofiadlajanuszy #filozofia #dzieńkobiet #dzienkobiet #feminizm #kwiaty #przebiśnieg #kobiety
Dawno nie widziałem książki równie dobrze ilus Dawno nie widziałem książki równie dobrze ilustrującej psychoanalityczną zasadę, że najciekawsze jest to o czym nie mówimy.

Bo czego spodziewać się po wspomnieniach z 5 lat pobytu w hitlerowskim obozie koncentracyjnym wydanych rok po wojnie? Opisów egzekucji i wymyślnych tortur? Są, gdzieś tam mimochodem. Autorka dużo więcej miejsca poświęca na takie rzeczy jak organizacja dnia pracy czy ubiór więźniarek.

A jednak trudno uwierzyć, żeby najbardziej warte opisania były drewniaki albo serwowana na obiady brukiew. Albo że uwaga o własnoręcznym mordowaniu przez esesmankę noworodków była jedynie wtrętem do „ważniejszych” rozmyślań o tym, za jakie wewnętrzne rozgrywki Niemka wylądowała w areszcie. Skąd więc taki dobór tematów? Bo nie o wszystkim nie chcemy nie tylko mówić, ale nawet pamiętać.

Czasami można znaleźć obrazki porównujące psychikę do góry lodowej, gdzie świadoma jej część to tylko wierzchołek, pod wodą kryje się zaś potężny gmach nieświadomości. To tam lądują wszystkie wspomnienia na tyle bolesne, że świadomie nie jesteśmy w stanie sobie z nimi poradzić i pragnienia których nie możemy zaspokoić. Trafiają do nieświadomości, co nie oznacza, że znikają.

To czego wiedzieć nie chcemy wraca do nas w najróżniejszy sposób. Mówimy o tych sposobach jako o mechanizmach obronnych. Na przykład, i to skojarzyło mi się najbardziej w kontekście tej lektury możemy omijać bolesne meritum i próbować problem zagadać detalami. Albo zbagatelizować, co też ma miejsce w tej książce, gdzie załoga obozu bardziej niż krwiożercze bestie przypomina poruszających się w oparach absurdu nieudaczników.

Oczywiście problem z psychoanalizą jest, że w takiej nieświadomości można „znaleźć” przy odrobinie dobrej woli dosłownie wszystko (może i ja taką nadinterpretację popełniam?). Jednak nie ulega wątpliwości, że w wielu tekstach gdzieś pod tym co autor chciał nam powiedzieć czai się to, czego nie chciał powiedzieć nawet sobie.

#filozofiadlajanuszy #filozofia #literatura #psychoanaliza #książki #książka #ksiązkihistoryczne #historia #iiwojnaświatowa #bookstagrampl
✉️Wysyłka #esej na #konkurs ZBP odbyta 💪 ✉️Wysyłka #esej na #konkurs ZBP odbyta 💪 

Tytuł: Etyczny wymiar budowania świadomości finansowej społeczeństwa. 

W czerwcu mogę wrzucić na blog, niezależnie od wyników, choć to ze 3x tyle treści co zwykły wpis 😁

Ps: wiem, mam tragiczne pismo 😁

#list #etyka #filozofia
Widmo krąży po internecie - widmo @filozofiadlaj Widmo krąży po internecie - widmo @filozofiadlajanuszy na YouTube 😁 Stay tuned, zakładam że do wakacji ruszamy 😎

#komputer #laptop #nowykomputer #youtube #ryzen #geforce #zadowolony
#instagram - @filozofiadlajanuszy Pamiętam jak m #instagram - @filozofiadlajanuszy

Pamiętam jak mając lat bodaj siedem pojechałem z wycieczką szkolną do lasu i ujrzawszy odciski łap krzyknąłem podniecony: „Patrzcie, tu jakieś zwierzę szło!”. Klasa się zbiegła, lecz niestety pan leśnik musiał przerwać chwilę mojego tropicielskiego tryumfu mówiąc: to akurat pies…

Zdawać by się mogło, że nie ma bardziej naturalnego związku pomiędzy śladami (właściwie: tropami) zwierząt a faktem ich wcześniejszej obecności w tym miejscu. Rzeczywiście, tropy zwierzęce są znakami naturalnymi, tak jak dym jest oznaką ognia a błysk na niebie oznaką tego, że zaraz będzie huk. Związki te są związkami naturalnymi, koniecznymi. Dla odmiany mój okrzyk w języku polskim naturalny nie był: to sprawa konwencji między ludźmi, że taki akurat zespół fal dźwiękowych będzie odnosić się do obecności zwierząt w tym miejscu. W języku angielskim brzmiałoby to zupełnie inaczej.

Czy jednak aby na pewno taki podział jest poprawny?

Zacznijmy może od drugiego przypadku – znaków pozornie konwencjonalnych. Jeżeli na wyspie, którą do tej pory uznawaliśmy za bezludną i nigdy nie odkrytą znajdziemy napis „nie karmić ptaków!” to poza znaczeniem konwencjonalnym dotyczącym karmienia ptaków dużo istotniejsze będzie dla nas znaczenie naturalne: jakiś człowiek w tym miejscu już był.

Podobnie jest ze znakami naturalnymi. Fakt, że odcisk łapy = obecność jakiegoś konkretnego zwierzęcia jest naturalny. Ale fakt, że ten odcisk należąc do gatunku inwazyjnego, którego północna granica występowania się przesunęła może również zostać sfotografowany i użyty w prezentacji dotyczącej globalnego ocieplenia potrzebna jest już pewna wiedza konwencjonalna.

Być może wydać się to może dla kogoś naciągane, jednak chodzi mi o zauważenie jednej rzeczy: każdy znak jest znakiem dla kogoś. Wciskając losowe znaki na klawiaturze jest pewna matematyczna szansa, że napiszemy tłumaczenie Hamleta na tybetański, ale o tym nie wiemy. Tak samo, jak nie wie o globalnym ociepleniu szakal złocisty, który zapuszcza się do Polski. Ale kolejno Tybetańczyk i przyrodnik wiedzą to doskonale.

#filozofiadlajanuszy #semiotyka #filozofia #znaki #znak #tropy #ślady #zima #krajobraz #znaki
Typowy tłusty czwartek: 🍩,☕️ i @slavojzize Typowy tłusty czwartek: 🍩,☕️ i @slavojzizeks 

Co by o Žižku nie mówić to sposób w jaki filozofuje - dobierając tematy z codziennego życia - to to co mi odpowiada najbardziej. Inna sprawa to treść tej filozofii. Muszę jednak podkreślić, że wbrew pozorom jest Žižek mocno oczytany w tradycji filozofii kontynentalnej i robienie z niego bezmyślnego symetrysty odruchowo siadającego okrakiem na płocie to przesada. Žižek nawet jak gada głupoty (w tej książce akurat miejscami ma sporo racji, miejscami wprost przeciwnie) to wie czemu to robi.

Dziękuję @wydawnictworelacja za podesłanie egzemplarza promocyjnego.

#darylosu #kawa #pączki #pączek #tłustyczwartek #filozofia #pandemia #zizek #książki #książka #bookstagrampl
Kiedyś za zbyt długą i ciężką zimę można b Kiedyś za zbyt długą i ciężką zimę można było trafić na stos.

Ta zaskakująca hipoteza łączy się z tzw. małą epoką lodowcową. Był to okres trwający od końca średniowiecza do początków XIX wieku, zaś największe anomalie klimatyczne zbiegły się czasowo z wielkimi polowaniami na czarownice, które regularnie oskarżano o majstrowanie przy pogodzie.

Z drugiej strony, niespotykanie długie i ostre zimy oraz chłodne i mokre lata inspirowały pierwszych naukowców do empirycznych badań przyrody. Dzienniczki z obserwacjami pogody prowadzili m.in. John Locke czy Benjamin Franklin.

Palenie stosów i badania naukowe. Zdawałoby się, że nie ma dwóch bardziej skrajnych postaw i należałoby zadać pytanie jak mogły występować obok siebie. Otóż odpowiedź jest jasna: obie postawy były racjonalne. Wtedy, w XVII wieku.

Jakiś czas temu spotkałem się z zarzutem, że Galileusz takim wielkim naukowcem wcale nie był, bo zajmował się astrologią. To prawda. Przed Izaakiem Newtonem ludzkość nie znała bowiem przyczyn ruchu planet. Cały świat nie był martwym zespołem poddanym bezcelowym prawom fizyki, lecz przesiąkał duchowym wpływem różnych metafizycznych bytów. Wcześniej, w średniowieczu, Kościół odrzucał wpływ czarownic na pogodę, jednak robił to nie z pobudek naukowych lecz religijnych: śmiertelnik nie miał takich możliwości.

Tak więc przedstawianie sporu stosy i religia vs nauka jest w tym wypadku anachronizmem. Dziś wiemy to co wiemy, a czego mogli nie wiedzieć nawet uczeni kilkaset lat temu, o prostych chłopach nie wspominając. Alchemia, astrologia, demonologia i cała masa oczywistych bzdur swego czasu była jak najbardziej uprawnioną ścieżką dociekań na temat tajemnic otaczającego człowieka świata. Za kilka stuleci wiele współczesnych praktyk również będzie postrzegana jako niewyobrażalna ciemnota. Tak to już jest: błędy są nieodłącznym towarzyszem dążenia do wiedzy. 

#filozofiadlajanuszy #filozofia #nauka #historia #zima #klimat #pogoda #spacer
Czy są książki o których należałoby zapomnie Czy są książki o których należałoby zapomnieć?

W zeszłym tygodniu wyszedł pierwszy oficjalny przekład Mein Kampf Adolfa Hitlera. Oficjalny, bo fragmenty przetłumaczone na polski od dawna latają po Internecie. Już samo to jest dobrym powodem żeby pochwalić wydanie krytycznej wersji dzieła – nic tak nie działa na jego popularność jak aura zakazanego owocu i efekt Streisand.

Bardziej ciekawy jest fakt, że wydana książka to edycja krytyczna, opatrzona obszernym komentarzem ukazującym manipulacje i przekłamania autora. To dobrze. Ale nie tylko wypociny Hitlera powinny być tak wydane.

Przez tysiące lat powstało wiele publikacji, które dziś mogą jeżyć włos na głowie. Rasizm, okrucieństwo, kłamstwa albo naiwne błędy to nie tylko domena nazistowskiego grafomana. Skandaliczne fragmenty znajdziemy w dziełach największych filozofów czy choćby Biblii i Koranie.

Nie oznacza to jednak, że te książki powinny zniknąć z półek. Dużo ważniejsze jest takie ich przedstawianie, żeby czytelnik znał szerszy kontekst w jakim dana publikacja się ukazała. Wielokrotnie już na tym blogu podkreślałem, że czytanie starych książek bez wsparcia współczesnych opracowań jest bezsensowne – ignorując komentarze ludzi którzy zjedli nad nimi zęby w najlepszym wypadku będziemy wyważać otwarte drzwi.

Niedawno bodaj HBO zdjęło z bazy „Przeminęło z wiatrem” – bo ten stary film jest stereotypowy, niepoprawny politycznie i tak dalej. Może i jest, no i co? Czy nie lepiej potraktować to jako punkt wyjścia do opracowania komentarza na temat tego jak zmieniały się poglądy na przestrzeni lat?

Paradoksalnie książki Hitlera czy Stalina mogą zrobić wiele dobrego. Potraktowanie ich jako materiału do badań i ukazanie kłamstw jest dużo lepszym pomysłem niż udawanie, że nigdy nie powstały i zdanie ciekawskich na wyrwane z kontekstu chałupnicze wydania.

#filozofiadlajanuszy #filozofia #książki
Ludzie którzy sadzili te drzewa albo już nie ży Ludzie którzy sadzili te drzewa albo już nie żyją, albo są w podeszłym wieku. Sadzić drzewa licząc na zrobione z nich krzesła to kiepski pomysł. Efektów zapewne nie doczekamy.

A jednak ludzie to robią. Co prawda pracownikom leśnym często chodzi po prostu o wypłatę, ale wiele osób sadzi drzewa z własnej inicjatywy. Po co, skoro na efekty w postaci rozłożystych konarów trzeba czekać wiele dziesięcioleci?

To dobre pytanie, którego przeanalizowanie zbliży nas do odpowiedzi jak znaleźć motywację do dużo bardziej powszednich działań. Ćwiczenia, dieta, nauka języków, rozpoczęcie studiów. To wszystko trwa zanim przyniesie „efekty” a przemysł sprzedawania motywacji i inspiracji do tych działań w samych Stanach jest szacowany na kilkanaście miliardów dolarów rocznie.

Mam jednak złe wieści: szukanie „inspiracji” i „motywacji” to tak samo kiepski pomysł w przypadku nauki niemieckiego jak czekania aż drzewo urośnie. Kluczem jest sprawić, żeby tej motywacji szukać nie trzeba było.

Musimy się zastanowić, co jest celem naszych postanowień, niekoniecznie noworocznych: szczęście czy zadowolenie. Ludzie często mylą te dwie rzeczy, choć to nie to samo. Zadowolenie osiągniemy na krótką chwilę gdy zmieścimy się w odpowiedni rozmiar spodni, przebiegniemy taki a taki dystans czy zdamy egzamin. Szczęśliwym można być cały czas.

Ludzie którzy w komarach i błocie machają szpadlem żeby wsadzić w ziemię zielony patyk raczej zadowoleni nie są (no chyba, że mają skłonności masochistyczne). Tak samo jak himalaista odmrażający sobie palce w jakiejś górskiej dziczy albo triathlonista wypluwający płuca w trakcie zawodów. Jednak ci ludzie jak najbardziej mogą być szczęśliwi.

Kluczem jest, by rzecz którą robimy była celem samym w sobie. Jeżeli ćwiczysz/uczysz się/sadzisz drzewa żeby coś tam osiągnąć to faktycznie czekając na efekty nie obejdzie się bez „motywacji” czy „inspiracji”. Natomiast jeżeli to co lubisz jest autentyczną częścią Twojej tożsamości to żadnego motywacyjnego pierdolamento nie potrzeba.

#filozofiadlajanuszy #filozofia #motywacja #inspiracja #szczęście #drewno
Według znanej hipotezy #jemioła jest niemym ucze Według znanej hipotezy #jemioła jest niemym uczestnikiem jednego z najprzedziwniejszych kultów w dziejach ludzkości.

Dawno temu w podrzymskiej Arycji istniało wokół świętego dębu sanktuarium, którego kapłanów rekrutowano w najbrutalniejszy możliwy sposób: musieli, by objąć stanowisko zabić swego poprzednika. Dlaczego właściwie trzeba było zabić poprzedniego kapłana? I dlaczego, przed pojedynkiem ten który rzucał wyzwanie musiał ułamać ze świętego drzewa „złotą gałąź” utożsamianą właśnie z jemiołą?

Zdaniem szkockiego antropologa Jamesa Frazera w zamierzchłych czasach ludzie łączyli w niezrozumiały sposób (z perspektywy współczesnego zachodu) różne relacje rządzące światem. Mogli np. utożsamiać cykl ludzkiego życia z cyklem zmian w przyrodzie. Tak więc urodzajność ziemi była ściśle związana z witalnością króla-kapłana i kiedy przyszedł odpowiedni czas musiał on zostać zastąpiony przez kogoś nowego – inaczej mogło mieć to opłakane konsekwencje dla całej wspólnoty narażonej na głód. Znakiem „tego odpowiedniego” czasu mogło być naruszenie któregoś z otaczających króla-kapłana tabu, na przykład ułamanie wspomnianej gałęzi.

Z czasem, gdy rytuały okazywały się nieskuteczne zaczęto je utożsamiać nie z próbą bezpośredniego wpływu na naturę, lecz z procesem przebłagania sterujących nią mocy. Stare zwyczaje należało więc wpasować w nowe idee, na skutek czego powstawały mity o bogach mordowanych przez swoich następców lub też powracających w odmłodzonej formie z zaświatów. Mit jest więc pewnego rodzaju racjonalizacją wykonywanych czynności rytualnych.

Od wydania książki Frazera mija równo 130 lat, a dyskusje o tym czy mit powstał na bazie rytuału czy też odwrotnie (albo oba powstawały równocześnie!) ciągną się nieprzerwanie.  Jednak czas świąt dobitnie pokazuje, że w wielu wypadkach Szkot miał rację i rytuał żyje, choć mity się zmieniają. Za każdym razem pod koniec grudnia chrześcijanie i niewierzący powtarzają rytuały strojenia domów przy użyciu pogańskiej jemioły, choć każdy z nas ich kultywowanie uzasadni z pewnością inaczej niż nasi przodkowie.

#filozofiadlajanuszy #filozofia #antropologia #religia #stroik #święta #tradycja #zwyczaje
Mało gdzie wykorzystuje się już koty do łapani Mało gdzie wykorzystuje się już koty do łapania myszy, ale od niepamiętnych czasów tak koty jak i inne zwierzęta ludzie używali w bardziej doniosłej roli: do myślenia.

„Zwierzęta są dobre do myślenia” to popularne hasło ukute przez słynnego francuskiego antropologa Claude Levi-Straussa. Jednak wbrew temu, co może się wydawać nie oznacza ono „w towarzystwie zwierząt dobrze się myśli”. Levi-Strauss uważał, że człowiek dosłownie przy pomocy (między innymi) zwierząt myśli.

Zdaniem badacza ludzie wykorzystują znajomość rzeczy, które są im bliskie (lub tak im się przynajmniej wydaje) do poruszania się w nowych sytuacjach. W ten sposób relacje np. ze świata zwierząt przenoszone są, przez analogię, na np. relacje społeczne.

Levi-Strauss doszedł do takich wniosków badając zjawisko totemizmu. Wiele ludów wykazuje nadzwyczajny związek z jakimś zwierzęciem. Uważają wręcz często, że są potomkami np. orła albo jaszczurki. Po co im to? Bo gdy stają w obliczu jakiejś sytuacji życiowej, np. spotkania z obcym człowiekiem wiedzą przez analogię jak się zachować. Łatwo sobie wyobrazić, że człowiek z klanu jelenia będzie unikał ludzi z klanu wilka.

Nie wszystko jednak da się wyjaśnić w ten prosty sposób. Ale ludzka kreatywność nie zna granic! W jednej z tajskich wiosek jedzenie psów i kotów było traktowane na równo z kazirodztwem. Jak szło rozumowanie łączące te dwie zupełnie niezwiązane ze sobą czynności? Po pierwsze, postrzegano świat zwyczajów dietetycznych przez pryzmat świata związków. Te zaś dzielono na związki z krewnymi mieszkającymi w tym samym domu, kuzynami, innymi mieszkańcami wsi i zupełnie obcymi. Kot i pies analogicznie mieszkali w tym samym w domu, więc tak jak nie można było się ożenić z siostrą, nie można było też zjeść psa. 

Ale działa to też w drugą stronę. Wiele kotów zginęło tylko dlatego, że wyobraźnia połączyła je z czarownicami. Nie tylko myślimy o ludziach za pomocą zwierząt, ale też o zwierzętach przez pryzmat ludzi.

#filozofiadlajanuszy #filozofia #antropologia #semiotyka #symbole #kot #koty #czarnykot #kotstagram
🍾🍾Tak trochę przez przypadek zostałem pis 🍾🍾Tak trochę przez przypadek zostałem pisarzem xD 

#konkurs #parczew #pisanie #opowiadanie #chwalesie #wygrana #sukces #dyplom
„Tym co najbardziej lubię w Londynie jest #mgł „Tym co najbardziej lubię w Londynie jest #mgła”

Pisał francuski malarz Claude Monet, regularnie udający się do brytyjskiej stolicy na artystyczne wyprawy. Ich efektem jest kilkadziesiąt zamglonych pejzaży, na których widać jedynie kontury budynków. „Jak to możliwe, że brytyjscy artyści malują domy cegła po cegle?” – pytał dalej.

Dobre pytanie! Słynne londyńskie mgły, niewidziane od 1962 r, były w istocie patologią wynikłą ze skrajnego zanieczyszczenia powietrza. Londyńczycy nazywali ją od brudnego koloru grochówką, zaś w skrajnych wypadkach dochodziło do tego, że człowiek patrząc na własne stopy ledwo je widział.

Nie dziwne, że to co tak zachwyciło Francuza przyjeżdżającego tylko na kilka tygodni było przez Anglików czymś szczerze znienawidzonym. Jednak różnice w ocenie zjawiska nie wyjaśniają tego, co Moneta zdumiało najbardziej: że Anglicy w ogóle zdają się go nie dostrzegać!

Ze swoistym wyjaśnieniem pospieszył angielski poeta i eseista Oscar Wilde: „Ludzie widzą mgłę, nie dlatego, że ona jest, a dlatego, że poeci i malarze nauczyli ich jej tajemniczego piękna. Mgły były przez stulecia, ale nikt ich nie dostrzegał i nic o nich nie wiedział, dopóki artyści ich nie wynaleźli.”

Brzmi to jak skrajny manifest relatywistyczny, jednak w istocie Wilde mówił coś bardziej prozaicznego. Wiele rzeczy jest tak pospolitych, że paradoksalnie są dla nas niedostrzegalne. Monet zauważył, że między domami na których widać każdą cegłę a malarzem jest mgła. Niby banalne, ale dziś jego malunki są warte miliony dolarów. Kiedyś na liście bestsellerów Empiku była taka książka „Wszystko co mężczyźni wiedzą o kobietach”, zawierająca tylko puste kartki. Proste, a ustawiło autora na całe życie.

#Sztuka i nauka często postępują nie ze względu na spotkanie z jakimś unikatowym przedmiotem, lecz przez dostrzeżenie tego co powszednie w nowy sposób. Wbrew pozorom to często trudniejsze niż ogarnięcie wielkiego tematu. Łatwo jest znaleźć 10 dobrych tematów do zdjęć na wakacjach niż we własnym domu. Ale historia pokazuje, że geniusze chętnie rodzą się tam, gdzie laicy nie widzą nic ciekawego.

#filozofiadlajanuszy #filozofia #pogoda #estetyka #krajobraz #jesień #listopad #inspiracja
Niedawno jeden z polityków powiedział, że #psy Niedawno jeden z polityków powiedział, że #psy nie mogą być przyjacielem człowieka.

Są rzekomo tylko darmozjadami, które pasożytują na człowieku. A cieszą się i merdają ogonem, bo dostają jeść.

Gdyby jednak tak było pies po ucieczce znaleziony przez obcego człowieka nie okazywałby wyraźnych oznak tęsknoty za dawnym panem. Trudno więc powiedzieć, że psu naprawdę obojętne jest kto go karmi, byleby micha była. Musi tu istnieć jakaś relacja.

Można ją określić jako „przywiązanie”. Ale czym #przywiązanie jest? C.S. Lewis uważał je za rodzaj miłości. Jednak jest to #miłość bardzo szczególnego rodzaju, nie mająca w sobie absolutnie nic z wzniosłości jaką niesie ze sobą miłość erotyczna czy #przyjaźń (w bardziej „ludzkim” rozumieniu).

Przywiązanie to swego rodzaju miłość powstająca naturalnie, wynika z samego czasu spędzanego razem. Grecy określali je terminem „storge” i oznaczającym „miłość rodzinna”. W tamtych czasach małżeństwa bardzo często zawierane były nie na podstawie wolnego wyboru dorosłych ludzi, a rodowych układów. Byli więc małżonkowie obcymi dla siebie osobami, ale z czasem nabierali do siebie pewnej więzi, którą określano właśnie #storge.

Lewis uważał, że przywiązanie to najbardziej powszechny dla człowieka spośród wszystkich rodzajów miłości. O ile przyjaciół czy partnerów sobie wybieramy spośród ludzi w których widzimy coś interesującego, to przywiązanie powstaje nawet wobec osób nieatrakcyjnych, których zainteresowań nie podzielamy i w ogóle takich, którzy wyłącznie przez przypadek pojawili się w naszym życiu. Powód dla którego przywiązujemy się do innych najlepiej widać na przykładzie zwierząt: „kochają” swoich właścicieli, właśnie dlatego, że są „swoi”. Często urok tego subtelnego związku doceniamy dopiero, gdy ktoś odchodzi i nagle brakuje nam trywialnej obecności tej pozornie banalnej osoby.

Jeszcze jedna rzecz w przywiązaniu sprawia, że jest ono takie ważne: nie ma bez niego innych rodzajów miłości. Przyjaźń czy miłość erotyczna na dłuższą metę nie przetrwałyby, gdyby chwil uniesienia stanowiących o ich istocie nie spajałaby #codzienność, możliwa do wspólnego przetrwania tylko dzięki magii storge.

#filozofiadlajanuszy #filozofia #psy
Według wielu wierzeń pamięć o zmarłych pomaga Według wielu wierzeń pamięć o zmarłych pomaga im w zaświatach. Ale czy aby na pewno nie jest ona równie ważna, jeśli nie ważniejsza dla żyjących?

Trudno powiedzieć, których grobów w Polsce jest więcej: tych zadbanych, czy tych niezadbanych. Trudno, bo o istnieniu tych drugich najczęściej nikt nie ma pojęcia. Ten tutaj miał sporo szczęścia, bo 
ostała się betonowa tablica. Jednak do rzadkości należą przypadki gdzie możemy wskazać konkretne miejsce pochówku ludzi zmarłych, powiedzmy, 200 lat temu. 

Takie spostrzeżenie pozwala nam wprowadzić dosyć ciekawe rozróżnienie pomiędzy historią a pamięcią. Historia to faktyczne wydarzenia i ludzie z przeszłości, często odległej. Natomiast pamięć, niezależnie jak daleko swą treścią sięga, to element należący jak najbardziej do czasów współczesnych. 

Pamięć jest elementem naszej tożsamości. A że najczęściej czujemy się bardziej związani z ludźmi żyjącymi czasowo bliżej nas, widać to też w kultywowaniu wspomnień. Bardziej dbamy o groby naszych dziadków, niż praprapradziadków. Podobnie jest w pamięci zbiorowej: gdy przejdziemy po 
alejkach zasłużonych więcej lampek pali się przy tych, którzy zmarli stosunkowo niedawno, niż przed jakimiś bohaterami z XIX wieku. 

Ale nie zawsze tak jest. Jeżeli pamięć należy do teraźniejszości, to i teraźniejsze interesy będą często na nią wpływać. Kilkadziesiąt lat temu szach Iranu zorganizował huczne uroczystości 2500 lat państwa perskiego. W czasach PRL z równie wielką pompą upamiętniano średniowieczne bitwy z niemieckim rycerstwem na ziemiach przyłączonych do Polski. Oczywiście przez stulecia w 
świadomości czy to Irańczyków czy Polaków związek z tymi czasami był w najlepszym wypadku bardzo słaby. Ale, że współczesna władza tego potrzebowała do prowadzenia bieżącej polityki, to 
postanowiono go odświeżyć. 

Faraonowie niejako fizycznie zapewnili sobie pamięć przyszłych pokoleń budując piramidy. Horacy pisał, że nie wszystek umrze żyjąc nadal w swej poezji. To prawda, można wiele zrobić by dać się 
potomkom zapamiętać. Jednak to czy się to uda zależy w dużej mierze nie od naszych, lecz ich chęci.

#filozofiadlajanuszy #filozofia #pamięć #cmentarz #znicz #grob #historia
Load More... Follow on Instagram
Szukasz książki o filozofii? Sprawdź moje propozycje dla początkujących!
Wsparcie finansowe Jestem wdzięczny za każdą złotówkę!

Archiwum

  • Kwiecień 2021 (3)
  • Marzec 2021 (2)
  • Luty 2021 (3)
  • Styczeń 2021 (3)
  • Grudzień 2020 (3)
  • Listopad 2020 (2)
  • Październik 2020 (5)
  • Wrzesień 2020 (4)
  • Sierpień 2020 (3)
  • Lipiec 2020 (5)
  • Czerwiec 2020 (4)
  • Maj 2020 (6)
  • Kwiecień 2020 (4)
  • Marzec 2020 (6)
  • Luty 2020 (4)
  • Styczeń 2020 (4)
  • Grudzień 2019 (4)
  • Listopad 2019 (3)
  • Październik 2019 (3)
  • Wrzesień 2019 (3)
  • Sierpień 2019 (3)
  • Lipiec 2019 (3)
  • Czerwiec 2019 (3)
  • Maj 2019 (2)
  • Kwiecień 2019 (2)
  • Marzec 2019 (2)
  • Luty 2019 (3)
  • Styczeń 2019 (2)
  • Grudzień 2018 (2)
  • Listopad 2018 (2)
  • Październik 2018 (1)
  • Wrzesień 2018 (1)
  • Sierpień 2018 (3)
  • Lipiec 2018 (1)
  • Czerwiec 2018 (2)
  • Maj 2018 (2)
  • Kwiecień 2018 (3)
  • Marzec 2018 (3)
  • Luty 2018 (3)
  • Styczeń 2018 (5)
  • Grudzień 2017 (4)
  • Listopad 2017 (5)
  • Październik 2017 (5)
  • Wrzesień 2017 (4)
  • Sierpień 2017 (2)
  • Lipiec 2017 (3)
  • Czerwiec 2017 (2)
  • Maj 2017 (7)
  • Kwiecień 2017 (22)

Szukaj

Privacy & Cookies: This site uses cookies. By continuing to use this website, you agree to their use.
To find out more, including how to control cookies, see here: Polityka prywatności
Polityka prywatności
  • Współpraca
  • Facebook
  • Instagram
  • Wesprzyj finansowo
  • Filozofia: od czego zacząć?
  • O blogu
  • Kontakt
Filozofia dla januszy Dumnie wspierane przez WordPressa