Czarnoksiężnicy XXI wieku, czyli 15 tysięcy za “klikanie w kąkuter”

Zdumienie jakie wśród starszego pokolenia budzą zarobki programistów można bardzo ciekawie wyjaśnić odwołując się do magii. Tak: do dosłownie rozumianej magii.

Miał zamieniać ołów i rtęć w czyste złoto.

Zwykłe kamienie – w diamenty. A po odpowiedniej obróbce można było z niego otrzymać gwarantujący nieśmiertelność eliksir życia. Kamień filozoficzny, bo o nim mowa przez stulecia był obiektem pożądania starożytnych i średniowiecznych alchemików. Dzisiaj wydaje się być jedynie elementem z książek fantasy… ale czy aby na pewno?

Jakiś młody człowiek stuka wytrwale w metalową skrzynkę, na której pojawiają się długie i niezrozumiałe ciągi znaków. Po jakimś czasie przychodzi do niego inny człowiek i wręcza mu kilka sztabek złota. Tak zapewne widziałby proces programowania, a następnie przeznaczenia zarobionych pieniędzy na internetowy zakup złotych sztabek człowiek sprzed kilkuset lat. Komputer wydaje się tu lepszy od kamienia filozoficznego, bo do stworzenia złota nie potrzeba nawet ołowiu.

Każda dostatecznie rozwinięta technologia jest nieodróżnialna od magii

Mawiał brytyjski pisarz sience-fiction Arthur Clarke i… miał rację! Ale żeby to zrozumieć musimy się najpierw zastanowić co to właściwie jest “magia”. Praktyki magiczne nie są raczej religią ani modlitwą, choć w praktyce wiele osób modlitwę w sposób magiczny postrzega. Różnica jest taka, że w kulcie religijnym człowiek zajmuje miejsce poniżej bóstwa. Wszystkie ofiary są jedynie dostosowaniem własnego życia do odwiecznych praw przez bogów ustanowionych (lub jeszcze pierwotniejszych niż bogowie). Modlitwa zaś jest wyrazem błagania (lub dziękczynienia), ostateczna decyzja pozostaje zawsze w rękach bóstwa.

Magia natomiast dzieli z praktykami religijnymi przekonanie o istnieniu sił nadprzyrodzonych, które jednocześnie mają wpływ na świat zmysłowy.

Jednak to nie wszystko: magik uważa, że może te siły podporządkować swojej woli. U podstaw czarodziejstwa stoi przekonanie, że można niejako nagiąć prawa przyrody: zmusić nieuleczalną chorobę do ustąpienia, sprawić, by jałowa ziemia wydała plon większy niż najżyźniejsze pola albo wpłynąć na czyjeś zachowanie czy uczucia. I to wszystko przy użyciu samej myśli lub czysto symbolicznych działań, takich jak choćby mamrotanie zaklęcia.

Dobra: ale gdzie tu nasi programiści i współcześni janusze, którzy ich działań nie rozumieją?

Jeszcze chwileczkę. Kojarzycie doktora Fausta? Książka taka… na polskim było. Opowiada o facecie, który zawarł pakt z diabłem. Co ciekawe doktor Faust istniał naprawdę: był niemieckim alchemikiem, a wersji opowieści o jego umowie z siłami zła jest bardzo wiele. Ale mało kto wie, że historia Fausta jest tylko nowożytnym dostosowaniem mającej ponad 6 tysięcy lat (!) historii o rzemieślniku, który w zamian za zdobycie niedostępnych dla człowieka umiejętności oddawał swoją duszę złu. W najpopularniejszej współczesnej wersji rzemieślnik był kowalem i ostatecznie wykiwał diabła. Ale mniejsza z tym.

Najistotniejsze w tej opowieści jest to, że rzemieślnicy, szczególnie kowale, byli w wielu społecznościach traktowani jako ludzie mający dostęp do sił nadnaturalnych.

Rumuński religioznawca Miracea Eliade uważał kowali i alchemików za “władców ognia”. W przeciwieństwie do rolnika czy hodowcy, który “jedynie” korzystał z naturalnych cyklów przyrody, kowale ją przy pomocy sobie tylko znanych umiejętności przekształcali według własnej woli. To co robił kowal nie było “normalne”, wydawało się obejściem zasad rządzących światem. Ale jakie to zasady?

Dla ludów prymitywnych sam fakt wykucia wspaniałego miecza mógł być przejawem sił nadnaturalnych.

Dziś jesteśmy dużo bardziej oswojeni z techniką. Dużo trudniej zaskoczyć nas, niż ludzi żyjących choćby 200 lat temu. Co nie znaczy, że nie mamy pewnych przekonań które kształtują naszą wizję świata i od których odstępstwa wydają nam się dziwne. A dla jakiegoś “janusza” który 40 lat pracy zarabiał marne grosze na budowie fakt, że “gówniarze” biorą kilka razy tyle za “klikanie w kąkuter” jest wielce podejrzane. Tu coś jest nie tak!

Oczywiście, nikt nie posądzi w naiwny sposób programistów o podpisanie cyrografu. Wiara w czerwone potwory z rogami jest dzisiaj nieco passe, co nie znaczy, że struktura kryjąca się za tymi podejrzeniami nie występuje. Jak więc z “diabłem” paktują klepacze kodów?

Po pierwsze, ich sukcesy w pewnym momencie, zdaniem januszy muszą się w bolesny sposób skończyć. Programowanie jawi się tu dosłownie jak zabawa czarną magią, czasowo udostępnioną przez „diabła”, która w pewnym momencie będzie odebrana. Dlatego lepiej iść “do uczciwej roboty” zamiast igrać z ogniem (“synek, fach to jest fach a nie tam studia”). Po drugie, zło może przybrać wymiar osobowy. Czytaj: robota jest po znajomości, a za “klikaniem w kąkuter” stoją tak naprawdę tajemnicze przekręty. (“synek, gdyby tata nie był uczciwy też by miał takie auto”).

To co napisałem może się wielu wydać mocno naciągane.

To prawda, ten akurat tekst można traktować z pewnym dystansem. Nigdzie nie znalazłem napisanego przez poważnego antropologa materiału “programista jako współczesny czarownik” i to interpretacja pochodząca ode mnie. Jednak porównania stalinowskiego i hitlerowskiego terroru do polowań na czarownice już w literaturze znajdziemy. I myślę, że i moja hipoteza mocno się tu broni. Nie ulega bowiem wątpliwości, że wbrew temu co sądzili badacze na przełomie XIX i XX wieku myślenie magiczne i postawy religijne nie są charakterystyczne wyłącznie dla kultur prymitywnych czy kretynów łykających horoskopy. Uśpieni wiarą w racjonalizm i naukę naszego świata sami tworzymy sobie nowe mity i kulty, które na poziomie struktur niczym nie różnią się od starożytnych wierzeń.

Bibliografia:
F. Bowie – Antropologia religii
M. Eliade – Kowale i alchemicy
Encyklopedia Religii Świata t. 2
M. Douglas – Witchcraft confessions and accusations

Komentarze