Jak dążenie do „obiektywizmu” oddala nas od prawdy

Bliższa analiza zjawiska „obiektywizmu” pokazuje, że próba jego osiągnięcia może w rzeczywistości zaciemniać obraz świata.

Jak stara jest Ziemia?

Nie wiesz? Spokojnie, jest margines bezpieczeństwa – kilka godzin. Ziemia bowiem powstała 23 października 4004 roku przed naszą erą, nie wiadomo tylko precyzyjnie o której (choć gdzieś czytałem, że o 9.00).

Przypuszczam, że w to nie wierzysz i jakoś mnie to nie dziwi. Niestety jednak choć jest to teoria wzięta z sufitu (a właściwie ze Starego Testamentu, na podstawie którego rzekomy wiek naszej planety ustalił pewien anglikański biskup) w to, że Ziemia ma 6000 lat wierzą miliony Amerykanów. Problem ten związany przy okazji z teorią ewolucji co i raz powraca do tamtejszej debaty politycznej głównie w kontekście tego, czy wszelkie „alternatywne” teorie powinny być nauczane w szkołach na równi z ewolucją (albo wręcz zamiast niej!).

Bądźmy więc obiektywni!

Zdania na temat tego jak powstała Ziemia i życie na niej są podzielone. Jak twierdzi profesor geofizyki z Uniwersytetu Berkeley liczy ona ponad 4 miliardy lat. Jak uważa John Kowalsky, dekarz z Alabamy powstała 6 tysięcy lat temu.

Brzmi to idiotycznie i paradoksalnie dzięki temu jest to dużo lepsze zdanie relacji ze sprawy niż coś takiego:

Według przeważającego stanowiska naukowców wiek Ziemi to ponad 4 miliardy lat. Dużo później powstało na niej życie, które w wyniku ewolucji przybrało współczesną formę. Istnieją jednak hipotezy alternatywne podające dużo krótszy zakres czasowy powstania planety i odrzucający teorię ewolucji jako błędną.

W tym drugim wypadku starałem się możliwie sucho zdać relację z poglądów na temat wieku Ziemi i powstania życia. Wydaje mi się, że każde z tych zdań jest zdaniem prawdziwym. Ostatnie zdanie nie jest nawet jakimś wyjątkowym sileniem się na fałszywy balans i celowe dobieranie opozycji: jak mówiłem, młodoziemcy to kilkadziesiąt procent dorosłych Amerykanów. A mimo to uważam, że pisanie czegoś takiego to regularne, bardzo szkodliwe społecznie robienie czytelnika w balona.

Powiedziałbym wręcz, że tego typu „obiektywne” relacje szkodzą dużo bardziej niż emocjonalne teksty pseudonaukowców.

Możemy przyjąć, że relacja „obiektywna” to relacja możliwie zbliżona do neutralnego punktu widzenia, pozbawiona osobistych ocen i uprzedzeń. Jednak właściwie dlaczego neutralny punkt widzenia i brak uprzedzeń miałby być lepszy? A no dlatego, że „obiektywizm” jest w dopowiedziany sposób łączony z prawdziwością.

Jak już pisałem, każde ze zdań mojej krótkiej relacji o powstaniu Ziemi samo w sobie jest prawdziwe.

Jednak aby obraz sytuacji jaki za ich pomocą kreuję w głowie czytelnika niewiele ma wspólnego z prawdą. Oto bowiem istnieje spór na temat tego w jakim wieku jest Ziemia i jak powstało na niej życie. Odnosimy wrażenie, że teoria młodej Ziemi jest czymś równorzędnym do ustaleń współczesnej nauki i zdania na jej temat są podzielone.

To nie ma nic wspólnego z prawdą! Oto jak ja zrelacjonowałbym sprawę:

Ziemia powstała ponad 4 miliardy lat temu. Dużo później powstało na niej życie, które w wyniku ewolucji przybrało współczesną formę. Różnice zdań pomiędzy naukowcami na ten temat dotyczą jedynie akademickich detali. Poważnym problemem dla amerykańskiego systemu edukacji jest fakt, że kilkadziesiąt procent Amerykanów odrzuca w zupełności ten pogląd wierząc różnym środowiskom pseudonaukowym i fundamentalistycznym głoszącym teorie o Ziemi liczącej zaledwie kilka tysięcy lat.

Ten tekst nie jest obiektywny.

Nie „zdaniem naukowców Ziemia powstała…” tylko „Ziemia powstała…”. Tak samo nie „moim zdaniem dzisiaj jest poniedziałek” tylko „dzisiaj jest poniedziałek”. Dodatkowo użyłem jawnie wartościującego zwrotu „poważny problem” czy „środowiskach pseudonaukowych i fundamentalistycznych”. Jednak mimo, że odrzuciłem silenie się na „obiektywizm” powstał tekst dużo lepiej oddający w oczach czytelnika faktyczny stan rzeczy.

Przemawia tu do nas stary problem agnostycyzmu opisany swego czasu przez Williama Jamesa

Zauważył on mianowicie, że z praktycznego punktu widzenia ludzie deklarujący angostycyzm niczym nie różnią się od ateistów: nie uczestniczą w praktykach religijnych itp. Dokładnie tak samo jest w przypadku „obiektywizmu”. Jeżeli dokonujemy jedynie suchego zdania relacji nie spoglądamy na sprawę „znikąd” lecz realizujemy czyjeś interesy. W tym wypadku interesy młodoziemców, którym bardzo zależy na tym, by społeczeństwo postrzegało ich jako równoprawnych partnerów w dyskusji.

Nie bójmy się wyciągać wniosków!

Wszystkie badania naukowe na tym właśnie polegają: na wyciąganiu wniosków. Trudno sobie wyobrazić naukowca który po zaobserwowaniu tysięcy przypadków raka płuc u palaczy napisze „Zaobserwowano dużo więcej przypadków raka u palaczy. Zdaniem większości naukowców wynika to z zawartości substancji kancerogennych w papierosach. Mój kolega natomiast uważa, że to kara reptylian za niesłuchanie mamy i palenie w kiblu w szkole”.

A co jeśli moje wnioski okażą się błędne?

Często pod płaszczykiem dążenia do obiektywizmu kryje się tak naprawdę coś innego: dążenie do wiedzy pewnej. Jeżeli ktoś wyłącznie zda relację z tego co widzi czy słyszy to nie ma szans, żeby się pomylił. Niestety to zupełny błąd. Jak wspomniałem wcześniej nasz pozornie suchy komunikat buduje w oczach czytelnika kompletnie fałszywy obraz rzeczywistości. Oczywiście sprawozdawca może tłumaczyć, że to odbiorca sam sobie dopowiedział, a on nic takiego nie mówił. Czy jednak nie jest to pospolite rżnięcie głupa i dowód kompletnego braku kompetencji komunikacyjnych?

Dużo lepsze zamiast takiego „obiektywnego” pajacowania jest stawianie sprawy jasno

Oczywiście, mogę się mylić. Być może faktycznie jest tak, że Ziemia powstała 6000 lat temu a wszystkie dowody przeciwko tej teorii stworzył Bóg by wypróbować naszą wiarę (to nie moje żarty tylko jeden z wielu argumentów młodoziemców). Logicznie wykluczyć tego nie można, podobnie jak teorii, że dziś w nocy kiedy spałem ktoś ukradł wszystkie moje rzeczy i podmienił na inne, choć identyczne. To absurdalne, tak jak kiedyś absurdalne wydawało się wiele dziś szanowanych poglądów. I jak dużo, dużo więcej takich które absurdalne były… i dalej są. Czasami to co bierzemy za bzdurę okazuje się faktem. Ale dużo częściej bzdura pozostaje bzdurą.

Fakt, że możemy popełnić błąd nie powinien nas zwalniać z prawa do wyciągania wniosków i stawiania hipotez. Zwłaszcza, że zaniechanie tego wcale błędu nie wyklucza.

Czyżby więc jakie próby rzetelności nie miały sensu? Czy nie ma nic złego w pisaniu o „zachodzie zazdroszczącym nam dobrobytu” i „Polsce wstającej z kolan”? Nie.

Amerykański medioznawca Jay Rosen uważa, że powinniśmy odrzucić bezsensowne próby ujęcia rzeczywistości „spojrzeniem znikąd” i zacząć traktować ją nie jako zbiór zjawisk do skatalogowania a jako problemy do rozwiązania. Dużo ważniejsze zamiast silenia się na obiektywność jest opisanie stanowiska z jakiego się wychodzi oraz argumentów i metod na drodze których doszliśmy do takich a nie innych wniosków.

Stawianie własnych hipotez to nie jest „mówienie czytelnikowi co ma myśleć” jak często słychać z różnych marginalizowanych w mediach kręgów. Na jakiej podstawie zwykły człowiek ma „samodzielnie wyciągnąć wnioski” kto ma rację znachor czy lekarz? Jeżeli nie powiemy jasno kto jest autorytetem w tej kwestii to powinniśmy być konsekwentni i za „mówienie innym co mają myśleć” uznać także wszystkie przejawy szkolnej edukacji, bo również one na takim „braku obiektywizmu” się opierają.

Chcesz być rzetelny i poważnie zależy ci na prawdzie? Mów co myślisz! Tylko się z tym nie kryj i powiedz dlaczego tak myślisz, a już na pewno nie udawaj „obiektywnego” i „niezależnego” bo najczęściej z tą „niezależnością” jest tak, że ludzie którzy najbardziej ją podkreślają nic nie mają z nią wspólnego.

Bibliografia:
S. Maras – Objectivity in journalism

Komentarze