O teoriach tak głupich, że ciężko je obalić

Mamy to! Bill Gates wyznał, że ciężko mu podważyć teorie spiskowe na swój temat. Ale z dosyć nieoczekiwanych powodów.

Według pewnej, zapewne nieprawdziwej anegdoty austriacki fizyk Wolfgang Pauli dostał kiedyś do sprawdzenia pracę jakiegoś młodego naukowca. Zdobywca Nagrody Nobla przejrzał ją, pomyślał i odpowiedział:

To nie tylko nie jest dobrze. To nawet nie jest źle! (ang. „That is not only not right; it is not even wrong”)

Jak zinterpretować to powiedzenie? Według jednej wersji chodzi tu o kryterium falsyfikacji jakie musi spełniać teoria naukowa, by w ogóle być uznawana za sensowną. Jednak dużo częściej spotyka się powiedzenie „not even wrong” w kontekście bzdur tak wielkich, że ciężko w ogóle o sensowny punkt zaczepienia do ich obalania.

Jeżeli przykładowo mamy równanie „3+4 = 7” to jest ono poprawne. Jeżeli ktoś stwierdzi „3+4=8” to mówi fałsz. Ale jak zakwalifikować „równanie” o treści „3+4 = reptylianie kontrolują nasze umysły przy pomocy domowych lodówek”? Jak wykazać „co z nim nie tak?” szczególnie w warunkach współczesnej dynamiki debaty publicznej? No właśnie, to jest problem na który uwagę zwrócił Gates:

Ciężko jest odpowiedzieć na te zarzuty, bo są tak głupie i dziwne.

Weźmy najbardziej trywialny, memiczny wręcz przykład: kształt Ziemi. Powiedzenie „Kula Ziemska” jest określeniem potocznym, jednak nie do końca prawdziwym. Ziemia jest bowiem nieco zdeformowaną kulą i o ile w codziennym życiu wiedza na ten temat stanowi jedynie ciekawostkę, to w przypadku zabawy w loty kosmiczne jest to konieczny warunek powodzenia.

Żeby jednak debata nad precyzyjnym określeniem kształtu Ziemi miała sens, jej uczestnicy muszą wykazać się odpowiednim poziomem wiedzy na temat geofizyki, matematyki itp.

Tymczasem tłumaczenie teorii spiskowych najczęściej należałoby zacząć od wyłożenia wiedzy na poziomie szkoły, często nawet nie średniej, a podstawowej. Trudno jest więc oczekiwać od kogoś, że będzie zdanie po zdaniu obalał bezsensowny słowotok, którego autor nie ukończyłby gimnazjum. To trochę tak jakby oczekiwać od szkółki piłkarskiej Barcelony, że będzie uczyła chodzić i tłumaczyła do której bramki się strzela.

W świetnym eseju „The relativity of wrong” słynny pisarz science fiction (i profesor biotechnologii) Izaak Asimov wyjaśnia w czym tu jest problem.

Asimov odnosi się do listu „krytyka literackiego” który atakuje pro-naukowe podejście pisarza. Tłumaczy on, że nauka wielokrotnie się myliła i należy być sceptycznym także wobec jej współczesnych ustaleń. Pozornie rzecz ujmując jest to jak najbardziej prawda. Kryje się jednak za tym pewne niedopowiedzenie. Jeżeli ktoś powie, że pierwszym królem Polski był Mieszko I ten będzie się mylił. Jeżeli ktoś inny powie, że pierwszym królem Polski był Wygrzmocisław I Lechita również nie będzie miał racji. Ale według Asimova nie można pomiędzy tymi dwoma rodzajami błędu postawić znaku równości.

Asimov tłumaczy na przykładzie rozwoju poglądu na temat kształtu Ziemi jak postępuje nauka. Nowe teorie pojawiają się, gdy poprzednie w którymś momencie nie są wystarczające. Czasami jest to zmiana paradygmatu (Ziemia nie płaska tylko kulista), czasami jego doprecyzowanie (Ziemia nie kulista tylko „mniej-więcej” kulista). Poprzednie hipotezy z czasem się dezaktualizują (a czasem nie, Asimov podaje przykład starożytnych Sumerów, którzy jako pierwsi odkryli regularność ruchu planet). Nie zmienia to jednak faktu, że wiara w idealnie kulistą Ziemię NIE jest równie błędna jak wiara w Ziemię płaską: co innego cofnąć się o jedno pole, a co innego wracać na początek planszy.

Dlatego Gates ma rację: trudno jest prostować coś co nie tyle zawiera błędy, nawet wiele błędów, a po prostu jest jedną wielką piramidalną bzdurą, czymś na pograniczu science-fiction.

Równie dobrze jakiś fizyk mógłby próbować tłumaczyć „Gwiezdne Wojny”, a historyk „Władcę Pierścieni”. Właściwie jedyną ripostą jaka mi się nasuwa jest anegdotka o tym, jak pewien historyk zapytany o „prawdziwość” filmu „Braveheart” odparł: „Bardzo prawdziwy! Tak: był ktoś taki jak William Wallace. I tak: jeździł konno.” Ale do ciętych ripost trzeba mieć talent, inaczej pojawia się kolejny problem, na jaki zwrócił uwagę Gates:

Sama dyskusja z takimi pierdołami zaczyna je uwiarygadniać.

Ktoś „z zewnątrz” oglądając dyskusję profesora z Uniwersytetu Jagiellońskiego i profesora z „Uniwersytetu Youtube” może odnieść wrażenie, że oto jest świadkiem poważnej debaty między dwoma równorzędnymi partnerami. Tyle tylko, że tak nie jest. Doskonale wiedzą o tym działacze sportowi, płacący olbrzymie pieniądze za ściągnięcie na swoje podrzędne zawody wielkich gwiazd – tylko po to, by dodać im prestiżu.

Czy jest jakieś rozwiązanie? Jest. Ale o tym już pisałem.

Bibliografia:
M. Shermer – Wronger than wrong

I. Asimov – The relativity of wrong

Komentarze