Słynna jest opowieść starożytnego bajkopisarza Ezopa o młodym pasterzu, który regularnie wywoływał fałszywy alarm we wsi, że oto wilki zaatakowały stado owiec.
Gdy cała wieś brała kije i goniła na pole, on siedział i śmiał się. Sytuacja powtarzała się kilkukrotnie, aż w końcu wilki naprawdę zaatakowały owce, a gdy chłopiec chciał zawołać pomoc nikt mu nie uwierzył.
Cała ta historia przypomniała mi się, gdy zrobiłem krótki przegląd plotek towarzyszących najnowszemu wirusowi, który może zgładzić świat.
Tak: może! Wcale nie twierdzę, że wszystko jest cacy. Że chiński reżym nie tuszuje skali problemu. Że to nie broń biologiczna, która wymknęła się spod kontroli. Że tak naprawdę nic o koronawirusie nie wiemy i jedna mała mutacja może sprawić, że w Nowym Jorku zostanie tylko Will Smith ze swoim psem. Tak, to wszystko jest prawdopodobne – zasady logiki, brzytwy Ockhama, metodologia naukowa – to nigdy nas na 100% nie uchroni, że oto ktoś się nie myli/celowo kłamie/nie zna skali problemu itp. Podkreślałem to już kilkukrotnie, choćby tu, czy tu.
O ile jednak jest PRAWDOPODOBNE, że w ciągu najbliższego pół roku będziemy mieli tutaj rzeczywistość rodem z taniego horroru, to jest jeszcze coś, co jest PEWNE.
A pewne jest, że w czasach szeroko mówiąc współczesnych mieliśmy już kilka(naście) „medialnych” epidemii. Świńska grypa, ptasia grypa, SARS i ebola. Mieliśmy również kilka wypadków, gdzie „świat stał na krawędzi wojny”, ostatni na początku stycznia na linii USA-Iran. Na nasze szczęście, internet pozwala dosyć łatwo prześledzić historię wszystkich tych „końców świata” i trzeba przyznać, że obraz jaki otrzymujemy jest przewidywalny jak scenariusz filmu klasy B. Za każdym razem otrzymujemy dziesiątki tych samych schematów, w których puste miejsca należy uzupełnić według obecnej mody tudzież upodobania światopoglądowego autora.
Problem jest jednak jak z turbo-hipochondrykiem, który każdy katar łączy z rakiem płuc.
Bo ostatecznie przecież hipochondrycy nie są z definicji odporni na raka i mogą za którymś razem trafić. I czasami trafiają! Gdy jednak to się zdarzy, wszyscy znajomi i lekarze takiego człowieka zleją, bo raka wróżył co dwa miesiące.
W oczach normalnych ludzi ktoś, kto ogłasza regularnie koniec świata i zagładę ludzkości ma wiarygodność zerową, chociaż może mieć rację. Nikt nie potraktuje poważnie polityka, który w każdym pierdnięciu rosyjskiego czy amerykańskiego żołnierza widzi rychłą wojnę światową albo co pół roku „przewiduje”, że wiosną/jesienią Unia Europejska się rozleci.
Można powiedzieć: „co z tego? Zepsuty zegar dwa razy na dobę pokazuje taką samą godzinę jak sprawny, wystarczy zweryfikować czas na pewnym egzemplarzu!”
Problem polega na tym, że jak znamy setki zepsutych zegarów i nagle pojedyncze egzemplarze do tej pory uznawane za sprawne zaczną pokazywać taką samą godzinę… stwierdzimy, że kolejne zegary się zepsuły! Dużo rozsądniej jest uznać, że nagle ktoś oszalał, niż, że wszyscy szaleńcy mają akurat rację.
Mamy pecha, bo zazwyczaj najmniej poważne teorie dotyczą najbardziej poważnych spraw. Łatwo się śmiać z oszołomów, problem jest w tym, że przez swoją głupotę sprowadzili oni bardzo poważne kwestie bezpieczeństwa, obrony cywilnej czy odpowiedzialności obywatelskiej do paranoicznych wybryków.
PS: Dziękuję za trzy lata razem, 10 000 lajków na Facebooku i oczywiście wpłaty na Patronite 😉 W tak symbolicznym momencie trzeba chyba zapowiedzieć, że szykuję pewne rozszerzenie działalności i myślę, że kolejna dycha wpadnie dużo szybciej 🙂
Jeden komentarz do “Oto jak panikarze i zwolennicy teorii spiskowych mogą sprawić, że nie zareagujemy gdy naprawdę będzie trzeba.”
Możliwość komentowania została wyłączona.