Każdy wie o tym, że stoik zachowuje w czasach kryzysu stoicki spokój. Jest jednak i druga strona medalu: bo konsekwentny stoicyzm wymaga też, by nie cieszyć się, gdy jest dobrze.
Jak zauważyłem w poprzedniej części (szczerze polecam czytać po kolei, inaczej można sporo nie zrozumieć) świat po podbojach Aleksandra Macedońskiego bardzo się zmienił. A raczej: zmieniał, bo to właśnie ta dynamika najbardziej rzucała się w oczy. Poglądy na świat mogą być zresztą różne nawet jeżeli wydaje się on stabilny: dla jednych składa się wyłącznie z przedmiotów materialnych, dla innych zaś również z jakichś duchowych bytów. Czym był dla stoików?
I jednym, i drugim!
Świat miał być całkowicie materialny, ale jednocześnie miał się rządzić swoim własnym rozumem. W materii tkwi wewnętrzna siła, pneuma, która odpowiada za jej przemiany. Pneuma jest tylko jedna, nie ma żadnych poszczególnych ludzkich dusz. Człowiek, kamień, komputer, wirus – wszystko jest przejawem jednej, rozumnej całości. Skoro zaś tak, to wszystkie rzeczy jakie przytrafiają się poszczególnym ludziom są od nich niezależne. Człowiek nie jest w stanie zmienić biegu świata, którym kieruje wyższa siła. To tak jakby ogon machał psem.
Skoro do szczęścia jest, jak poprzednio powiedzieliśmy, znalezienie odpowiedniej dla siebie roli społecznej, jej skuteczne wypełnianie i akceptacja takiego stanu rzeczy, to jak tu to zrobić, skoro nic od nas nie zależy?
Według stoików to, że jesteśmy jedynie łupinką na morzu dziejów świata sprawia, że odpowiednia dla nas rola i pozycja jest taka, jaką przynosi nam los. Ktoś wszystko stracił? Trudno, tak bywa. Wygrał w totolotka? Trudno, tak bywa. Stoicy uważali, że są 4 afekty które szkodzą człowiekowi. Dwa (zawiść i pożądanie) mają na celu zdobyć rzekome dobro. Dwa (smutek i obawa) odsunąć rzekome zło. A tak naprawdę to co się nam przydarza nie jest dla nas ani dobrem, ani złem. Po prostu jest. Czym więc jest dobro?
Wydawać by się mogło, że z takiego stanowiska wyniknąć może jedynie próba jakiegoś zawieszenia wszystkich pragnień i działań, wręcz zbliżenie się do głazu. Jednak stoicy uważali inaczej.
Stoicy nie uważali, jak wcześniej cynicy, że zdobycie szczęścia polega wręcz na wyzbyciu się wszelkich przejawów społeczeństwa. Skoro los rzuca nas w taki moment dziejów, naszym obowiązkiem jest robić rzetelnie to, do czego jesteśmy stworzeni. Trafiłeś, jak Marek Aureliusz na rolę cesarza? Wykonuj ją z pełnym zaangażowaniem. Jesteś niewolnikiem, jak Epiktet? Również rób co powinieneś. Nie ma przy tym znaczenia skutek Twoich działań, on jest od Ciebie niezależny. Być może jutro wszystko stracisz, być może wiele wygrasz. Ty musisz robić wszystko najlepiej jak potrafisz.
Taki pogląd warunkuje też stosunek do dóbr i zalet jakie się posiada i jakie się chce zdobyć
Czym innym jest kupno drogiego komputera przez grafika komputerowego, a czym innym przez rozpieszczonego dzieciaka. Ten pierwszy musi go zdobyć jako środek do wykonywania swoich obowiązków. Drugi zaś czyni go obiektem pożądania, celem samym w sobie. A od zewnętrznych obiektów pożądania powinniśmy trzymać się z daleka, gorliwe wypełnianie własnego przeznaczenia powinno być naszym jedynym celem.
Teraz już chyba widać, dlaczego stoicyzm jest tak popularny w chwilach kryzysu
Świetnie pomaga zdystansować się od własnej biedy, którą można zbagatelizować i skupić na tym co możliwe. Trudniej jednak znaleźć stoika, któremu wszystko wychodzi, który ma same sukcesy i który równocześnie… z nich się nie cieszy. Był taki wybitny skoczek, Jahne Ahonen. Wszystkich dziwiło to, że nigdy nie uśmiechał się po zwycięstwie. Nie wiem czy Ahonen był praktykującym stoikiem (chodzą plotki, że raczej praktykującym alkoholikiem) ale trudno się dziwić, że taka postawa wydaje się nienormalna.
Nie oznacza to oczywiście, że nie można zostać „czasowym” stoikiem
Skoro „Paryż wart był mszy” (czyli zmiany wyznania religijnego) to tym bardziej dobre samopoczucie i przejście suchą nogą przez kryzys, niezależnie czy prywatny, czy światowe może być warte przyjęcia filozofii nakierowanej na totalną apatię. Nie słyszałem jeszcze o stoiku, który by komuś zaszkodził, czego nie można powiedzieć o zwolennikach wielu innych myślicieli. Nie oznacza to jednak, że nie ma lepszych alternatyw (przynajmniej moim zdaniem). W trzeciej, ostatniej części tego przydługiego trój-wpisu pogadamy więc sobie o Epikurze.
Bibliografia:
W. Tatarkiewicz – Historia filozofii t. 1
B. Russell – Dzieje filozofii zachodu
F. Copleston – Historia filozofii t. 1
G. Reale – Historia filozofii starożytnej
Jeden komentarz do “Zanim zaczniesz czytać stoików… cz. II”
Możliwość komentowania została wyłączona.