Małe jest piękne? (O technologii!)

Widziałem ostatnio filmik z Igrzysk Robotów. Dosłownie: roboty występowały na bieżni, skakały przez płotki i wykonywały inne typowo sportowe czynności. Ktoś podsumował to w ten sposób, że oto widzimy przyszłe pole walki. Ja uważam, że nie do końca.

Kilka miesięcy temu miał miejsce ukraiński atak na bazę rosyjskich bombowców strategicznych. Według doniesień medialnych wywiad ukraiński dokonał go w ten sposób, że z terenu Kazachstanu wprowadzono ciężarówkę z podwójnym dachem, w którym ukryte były drony kamikadze. Ciężarówka zaparkowała niedaleko bazy, drony zostały odpalone zdalnie i w krótkim czasie agresor poniósł straty setki (lub tysiące) razy większe niż całkowity koszt operacji ukraińskiej.

To nie pierwszy raz, gdy na współczesnym polu walki bardzo droga i zaawansowana technologia nie radzą sobie z chałupniczymi metodami. Ukraińcy masowo wykorzystują przerobione na drony kamikadze stare awionetki, a Hamas potrafił „zapchać” izraelską obronę przeciwlotniczą rakietami z rur kanalizacyjnych.

Krótko mówiąc, sytuacja wygląda tu jak w „Gwiezdnych wojnach”, gdzie prymitywne plemię Ewoków świetnie radzi sobie z zaawansowaną techniką Imperium.

Problem ten jednak nie jest nowy. W szerszym ujęciu (czyli odchodząc od czysto militarnych zastosowań) opisał go ekonomista Ernst Schumacher w latach 70., wskazując na ogromne wady, jakie ma zaawansowana technologia (choć raczej jest to tematyka z pogranicza filozofii ekonomii i technologii).

Po pierwsze – zaawansowana technologia wymaga zaawansowanego kapitału. A im więcej pieniędzy potrzeba, tym węższe staje się grono osób, które mogą się tego podjąć. Prawem kaduka tworzy się tu całkiem nowa elita, do której nie może wniknąć nikt nowy. Jak już jesteśmy przy przykładzie zbrojeń – mamy polski karabinek, ale szaleństwem byłoby oczekiwać, że Polska kiedykolwiek wybuduje współczesny myśliwiec. Nas po prostu na to nie stać.

Po drugie – zaawansowana technologia jest niezrozumiała dla człowieka. Porównajmy wspomniany myśliwiec i drona kamikadze na bazie starej awionetki. Za to pierwsze odpowiada gigantyczna korporacja i masa jej podwykonawców. To drugie jest w stanie stworzyć kilku inżynierów w garażu. Jeszcze większym problemem jest obsługa. Wielu polskich rolników trzyma ciągle stare Ursusy, choć mają także nowoczesne John Deere czy New Hollandy. Po co? Bo napchanego elektroniką John Deere nie naprawisz od ręki w warunkach gospodarskich, naprawa prymitywnego Ursusa zaś to czynność względnie prosta.

Po trzecie – Schumacher uważał, że zaawansowane technologie są zabójcze dla środowiska i energochłonne. Pozwolę sobie tutaj poszerzyć jego koncepcję w kierunku „ekosystemu technologicznego”, o którym pisał później Neil Postman. Chodzi o to, że wprowadzając jakąś technologię, musimy wokół niej stworzyć cały ekosystem. Wokół zaawansowanej technologii musi powstać cała infrastruktura jej służąca. I znowu można przywołać przykłady zaawansowanej broni, której z kolei musi bronić inna zaawansowana broń – tym razem przeciwlotnicza.

Nie oznacza to bynajmniej, że Schumacher był reakcjonistą popierającym jakieś naiwne, anarchoprymitywistyczne ruchy zwalczające każdą nowoczesną technologię.

Współczesny konflikt na Ukrainie nie jest rekonstrukcją wojny sprzed stu lat. Masowo wykorzystywane tam drony są technologią XXI wieku. Ale jest to coś, co Schumacher nazwałby „technologią pośrednią”.

Technologia pośrednia nie jest technologią przestarzałą. Jest stosunkowo nowa, ale przy tym prosta, tania i możliwa do implementacji w każdych warunkach. Trzeba wiedzieć, że Schumacher spędził sporo czasu na analizie państw Trzeciego Świata. Doskonale rozumiał, że narzucanie im technologii należącej do dawnych państw kolonialnych to po prostu kolejna forma zniewolenia.

Ernst Schumacher był jednym z pionierów tego, co dziś nazwalibyśmy „zrównoważonym rozwojem”. Doskonale rozumiał, że te wszystkie „kosmiczne” technologie, jak właśnie roboty skaczące przez płotki, robią wrażenie, ale w praktyce oznaczają gigantyczną koncentrację kapitału (i idącej za nim władzy) oraz uzależniają małe społeczności od globalnego rynku i ekosystemu technologicznego.

Ten temat poruszyłem w ostatnim newsletterze (zachęcam do zapisania się). Pokazałem, jak pod pozorem ułatwiania życia technologia zniewala – na przykładzie chińskiego algorytmu TikToka. Ale podejście Schumachera pokazuje, że może być też inaczej: rower, autonomiczne lampy solarne czy proste drony – to wszystko technologie proste, możliwe do implementacji przy niskim kapitale i bez udziału tysięcy specjalistów. Poniekąd w ten nurt wpisuje się też otwarte oprogramowanie. Takie technologie autentycznie ułatwiają życie, a jednocześnie są dużo bardziej odporne na niesione po cichu zagrożenia.

Oczywiście trudno byłoby dzisiaj całkowicie zrezygnować z wynalazków, które z konieczności wymagają skomplikowanego systemu produkcji i nie są możliwe do zastąpienia czymś, co zmontujemy w garażu. Najważniejszą jednak uwagę zawarł Schumacher w podtytule swojej głównej książki „Małe jest piękne: gospodarka, jakby człowiek był ważny”. Dla autora najistotniejsze było to, by przestać patrzeć na technikę jako nieistotny środek do maksymalizacji zysków. Schumacher uważał, że celem techniki – i gospodarki w ogóle – jest zaspokajanie ludzkich potrzeb, a zysk może co najwyżej powstawać obok. Przy takim spojrzeniu nawet najbardziej skomplikowane urządzenia zaczynają jawić się inaczej.

Jeżeli podoba Ci się moja twórczość rozważ proszę symboliczne wsparcie:

https://buycoffee.to/filozofiadlajanuszy

Komentarze