Argumentum ad traditionem i mityczne „kurła, kiedyś to było”

Przed świętami warto się przygotować na ofensywę wąsatych wujków, którzy będą przekonywali jak bardzo „za ich czasów” to było dobrze i w ogóle „wy młodzi to się nie znacie”.

Nie owijając w bawełnę argumentum ad traditionem to taki argument w rozumowaniu,który słuszność jakiegoś rozwiązania wywodzi z tego, że„zawsze tak było”. Na przykład:

„- Na lekarza idź! -dlaczego? – Zawsze w tej rodzinie synowie na lekarza szli!”
„-Ożeń się! – dlaczego? – Zawsze tak było, że się chłop z babą żenił, jak to tak bez ślubu żyć!”
„- Łazanki zrób!- dlaczego? – Zawsze na Wigilię były, więc mają być!”

Od prostych kwestii dnia codziennego po ważne życiowe i polityczne wybory problem „zawsze tak było”, „kiedyś tak było” i „wy kurła gówniarze nic nie rozumiecie!” kładzie się cieniem na jakąkolwiek decyzję.

Co ciekawe, choć jest to zazwyczaj domena stetryczałych wujków Januszy na święta, to coraz częściej argument „kiedyś to było” słyszę od rówieśników (a mam lat, od kilku dni, 28) w odniesieniu do czasów z początku wieku(tak, tego wieku), jakbyśmy w międzyczasie przeszli ze dwie wojny światowe i kilka rewolucji. Należy więc jasno powiedzieć, co w tym pierdzieleniu jest nie tak.

Po pierwsze, to, że coś jest tak a nie inaczej od zawsze to… ciekawostka historyczna,a nie jakakolwiek podstawa do dowodu. To co ktoś kiedyś uznał za słuszne może być obecnie złe z dwóch powodów:
-ktoś się kiedyś pomylił (np. „tradycja” bardzo utrudniała przyjęcie teorii Kopernika, przez lata pilnując poglądu, że to Słońce kręci się wokół Ziemi)
– warunki się zmieniły i stare rozwiązania nie przystają już do obecnej rzeczywistości (np. wiele firm upadło, bo ich właściciele wzbraniali się przed przejściem na sprzedaż internetową).
Oczywiście, może być też tak, że tradycyjne rozwiązani a ciągle są wartościowe – ale wynika to z obecnych odniesień do rzeczywistości, a nie z ich „tradycyjnego” charakteru. W tym kierunku powinna pójść dyskusja… ale o tym na końcu.


Tym co osobiście uznałem za bardziej ciekawą stronę tego problemu jest to, że niekiedy „tradycja” pomaga tworzyć całe systemy, całe światy,te słynne „tradycyjne modele czegoś tam”, gdzie wszystko było cacy i nie ma głupich nowości.

Problem polega na tym, że nasze mózgi nie pracują do końca tak jak powinny. Cały szereg błędów poznawczych (na dole link do listy na angielskiej Wikipedii) sprawia, że pamiętamy, po pierwsze, nie wszystko, po drugie, bardzo nieobiektywnie, a po trzecie – potrafimy mocno rzutować obecne przekonania na naszą pamięć, przez co „pamiętamy”coś, czego nigdy nie było.

Przykład? Proszę bardzo: „kiedyś, kurła, to była muzyka. Presley, Stonesi,Beatlesi, Shazzaa… co kto chciał!” Sęk jednak w tym, że to nie jest tak, że kiedyś grały wyłącznie legendy – legendy po prostu zostały zapamiętane, a cały szajs został co najwyżej w książkach dla geeków. Co więcej, nawet w przypadku owych legend ludzka pamięć pomija zazwyczaj słabsze występy czy gorsze albumy.Za 30 lat też najpewniej będziemy wspominać obecne czasy przez pryzmat ponadczasowych hitów (nie wiem jakich, nie znam się kompletnie na muzyce) i też będzie masa januszy narzekać, jak to kiedyś było fajnie.

Nie będę ukrywał,że najczęściej takie gadanie o powrocie to jakiejś wyimaginowanej„złotej epoki” pada w kontekście polityki i reguł społecznych.A to jakiś wujek Janusz płaczliwie wspomina, jak to za Gierka było dobrze. A to jakiś pan Smith płacze we wschodniej Anglii za pięknymi czasami Imperium Brytyjskiego. Albo dziadek John Doe w Alabamie ckliwie wspomina epokę Reagana.

Niestety, mam złe wiadomości. Gadanie o upadku tradycji/kraju/Europy/cywilizacji jest głupie przede wszystkim dlatego, że wyżej wymienione mają naprawdę chwiejny charakter. Norman Davies, brytyjski historyk związany z Polską oparł większość swoich dzieł na odkłamywaniu przekonania o tym, że historia Europy to jedynie historia kilku krajów: Anglii (nie mylić z Wielką Brytanią!), Francji, Niemiec,ewentualnie Holandii, może Hiszpanii, Portugalii i trochę Rosji.Tak, jeszcze do niedawna w najważniejszych książkach historycznych na zachodzie traktowano Polskę, Irlandię czy Czechy jak sierotkę Marysię, plączącą się pod nogami gigantów!

Do czego zmierzam? Ano do tego, że kto się powołuje na jakiś „tradycyjny model społeczeństwa”, „tradycyjny model kultury” czy coś w tym stylu najpewniej nie wie co mówi.

Wiele tych „tradycyjnych”elementów to wymysł stosunkowo młody. Spodnie-rurki u faceta świadectwem upadku obyczajów? Meh, obejrzyjcie co nosili królowie Francji w XVIII wieku. Albo długie włosy – wiecie, że gdyby człowiek średniowiecza pojawił się w dzisiejszym świecie to za arystokratę uznałby raczej hippisa niż księcia Karola, bo pradawne germańskie plemiona wierzyły iż w długich włosach tkwi siła, magiczna moc i przysługują one władcy i szlachcie?

Najczęściej wszystkie „tradycyjne” modele czegokolwiek to w istocie resentymentalny zbiór naszych współczesnych pragnień, z garstką wyłuskanych rozwiązań z przeszłości. Dobry przykład –architektura. Cała Polska obsiana jest „tradycyjnymi” domkami inspirowanymi szlacheckimi dworami w kolorze brzoskwiniowym, z blachodachówką, anteną satelitarną i doklejonym garażem. Ktoś,kto sobie to postawił, chciał przenieść rozwiązania z XVI wieku do dzisiejszej Polski, co jednak musiało się skończyć jak się skończyło, bo przecież styl życia i co za tym idzie rozwiązania funkcjonalne w domach muszą być dzisiaj zdecydowanie inne. Miało być „jak dawniej”, wyszła parodia.

Niestety, narzekając na obecne czasy jesteśmy dosyć mało oryginalni. Rychły upadek cywilizacji wieścił już Platon, który w swych utopiach widział szansę na ocalenie Grecji. Od tego czasu aż do dnia dzisiejszego znajdujemy świadectwa, w których przedstawiciele praktycznie każdego pokolenia narzekają, że „kiedyś to, kurła, było” iże w ogóle idziemy w stronę przepaści i nic, tylko się krzyżem w kościele położyć ze strachu, albo…. zjednoczyć wokół jakiegoś człowieka, który rzekomo ma plan, jak wrócić do tych świetnych czasów.

Czy więc „tradycja”nie ma żadnej wartości? Ma, ale nie taką jaką chcieliby jej najwięksi zwolennicy. Michael Oakeshott twierdził, że powinniśmy traktować to co mamy jako pewien punkt wyjścia, który wszelkiej maści reformatorzy powinni może nie tyle szanować, co się z nim liczyć. Bo, nie zapominajmy: uważanie, że wszystko co nowe z definicji musi być lepsze to również poważny błąd w rozumowaniu.

Bibliografia:
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_memory_biases– błędy naszej pamięci
A.Herman – The Idea of Decline in Western History– dosyć obszerny przegląd idei „rychłego upadku cywilizacji”w myśli nowożytnych i współczesnych filozofów, pisarzy czy polityków
N. Davies „Europa między wschodem i zachodem” -pierwsze rozdziały doskonale pokazują, jak bardzo zafałszowany jest obraz rzekomej „tradycyjnej cywilizacji zachodu” w tamtejszej historiografii.
http://www.filozofiadlajanuszy.pl/michael-oakeshott-o-postawie-konserwatywnej/ – wpis o Oakeshott-cie

Jeżeli Ci się podobało:

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *