Psychologia jest naprawdę ciekawa. Ot, takie złudzenie ponadprzeciętności, samo w sobie warte oddzielnego opisania, mówi nam, że prędzej przyznamy się do konta na Wykopie niż do bycia zwykłym januszem.
W tym kontekście nie dziwi, że wśród najpopularniejszych wśród gawiedzi filozofów Friedrich Nietzsche plasuje się w ścisłej czołówce. Ten trzykrotnie sfrienzdonowany, podupadły na zdrowiu przegryw stworzył w II połowie XIX wieku słynną koncepcję „nadczłowieka”, znacznie silniejszego od zwykłych ludzi. Naturalnie, raczej trudno jest znaleźć fana Nietzschego, który by się za nadczłowieka nie uważał xD
Problem polega na tym, że koncepcja nadczłowieka była w historii wielokrotnie przekręcana, przede wszystkim przez człowieka-który-nie-wiedział-o-Holocauście. Jednak taka spierdolina jak Hitler jako pierwsza wyleciałaby z listy potencjalnych nadludzi. Co więcej, jak ktoś liczy, że nadludziom przysługują dziwki, koks i Firefox to również może się nieco zdziwić.
No dobra. Czym więc jest ów nadczłowiek i jak go rozpoznać?
Żeby to zrozumieć zacznijmy od wyjaśnienia co charakteryzuje takiego zwykłego człowieka-normika, przez Nietzschego zwanego średniakiem.
Wbrew pozorom nie można utożsamiać zwykłych ludzi z rurururkowcami, którzy by tylko żarły i żyły. Niewielkie znaczenie ma też inteligencja, stan majątkowy, pozycja społeczna, wygląd i budowa ciała.
Wprost przeciwnie. Nie trzeba być nadczłowiekiem, żeby zajść w życiu daleko, być ważnym politykiem albo programistą za 15 k. Można też czytać poważne książki i interesować się filozofią. Zwykli ludzie mogą mieć marzenia i ideały, za które walczą i umierają, ale różnica polega na tym, że dla zwykłego człowieka….
…będą to cudze ideały.
Nietzsche w tym właśnie miejscu widział zasadniczą różnicę. Zwykły człowiek żył w jakimś systemie wartości którego przestrzegał. Ulega modom, przyjmuje za pewnik zdania filozofów i artystów. Na widok czegoś obcego, niezgodnego z zasadami bezrefleksyjnie zaś toczy pianę z ust. Mówiąc językiem coachów – siedzi w strefie komfortu. Ale to nie jest jego strefa komfortu – dostał ją od innych.
Nadczłowiek Nietzschego tymczasem nie powinien być związany zasadami społecznymi i moralnością, bo wie, że są one względne. Nie oznacza to jednak, że ma być zimnym skurwysynem i celowo krzywdzić innych. Warto zwrócić uwagę, że Nietzsche nie nawoływał do krzywdzenia innych, a do porzucenia altruizmu i skupienia się na sobie. Co więcej, uważał, że „dobro jest przywilejem” dla tej najwyższej warstwy społecznej.
Nietzsche doceniał rolę cebulaków dla nadczłowieka. Rozumiał, że zdrowe społeczeństwo ma kształt piramidy, której szczytem jest elita, zaś zdrową podstawą szara masa. Nie byłoby nadludzi, gdyby nie istnieli zwykli ludzie, mogący docenić elity.
Błędem jest jednak utożsamiać nadludzi z władcami. Pomiędzy nadludźmi a januszostwem istniała jeszcze jedna warstwa – władców, urzędników itp. Oni, stosując idee tworzone przez nadludzi mieli rządzić.
Teraz dokładnie widać kim nadczłowiek Nietzschego naprawdę jest: nie nadętym dyktatorem, nie wysportowanym sebą mogącym każdemu wpierdolić, a twórcą i myślicielem.
Dla Nietzschego to właśnie ludzie kultury, genialni twórcy byli elitą, zasługującą na szczególny szacunek. Mieli oni zastąpić Boga (który zdaniem filozofa „umarł”) w byciu źródłem wyższych wartości i zasad moralnych. Nietzsche doceniał w nadczłowieku zdolność do tworzenia czegoś nowego, bycia nonkonformistą, gdyż był to dla niego przejaw działania największego poziomu życiowej siły obecnej w każdym człowieku.
Trudno jest znaleźć koncepcję filozoficzną której odbiór jest bardziej sprzeczny z założeniami. Sporo w tym winy samego Nietzschego, który nierzadko pisał wieloznacznie, sporo jednak zafałszowań dokonanych po jego śmierci.
W każdym razie gdy następnym razem zobaczysz na fajsbukowej tablicy cytat z „Tako rzecze Zaratustra”, wrzucony przez alternatywną koleżankę to sprawdź co ma sobą do zaoferowania. Bo jeżeli wyłącznie nienawiść do świata i nieumiejętność życia z ludźmi to nie jest nadczłowiekiem, a zwykłą spierdoliną.
dziś polecam do lektury „Nietzsche” prof. Zbigniewa Kuderowicza
Jestem fanem Niczego, a nie uważam się za nadczłowieka, zaorane. Za to wierzę (czy raczej powinienem powiedzieć „wiem”), że mogę nim zostać.
Wartościowy artykuł, fajnie podsumowane. Podoba mi się to że zaznaczyłeś brak panów i podwładnych który akcentował Nietzsche, a co dorobili sobie na własne potrzeby nazisci. Także na końcu finał o wpisach na fb i nienawiści do świata – bo to również nie Nicze, on był yes sayerem niczym Jim Carrey. Pozdro