W powszechnym odbiorze „Treny” są odpowiedzią poety na śmierć córki. Ale w tle tego osobistego dramatu kryją się wielkie przemiany w kulturze, jakie miały miejsce za jego życia.
Jan Kochanowski był poetą renesansowym i urodził się w 1530 roku
Zdaję sobie sprawę, że zapewne na palcach jednej ręki można policzyć nauczycieli, którzy potrafią zrobić użytek z notki biograficznej, ale de facto mało da się o utworze powiedzieć, nie wiedząc nic o czasach i życiu jego twórcy. Jan Kochanowski urodził się w 1530 roku i załapał się na ostatni moment, by zostać postacią z epoki renesansu. Trzy lata wcześniej oddziały niemieckiego cesarza złupiły Rzym, a papież cudem uszedł z życiem. To wydarzenie jest jedną z proponowanych dat KOŃCA renesansu we Włoszech i poprzedzało dziesięciolecia wojen religijnych i prześladowań, w jakich miała pogrążyć się Europa.
Ale Kochanowskiego to na razie nie dotyczyło
Żył w kraju, który niedawno pokonał Zakon Krzyżacki i handlując zbożem spławianym Wisłą do Gdańska (a dalej morzem na zachód) szybko się bogacił. To były złote czasy w Polsce, nie dziwne więc, że Kochanowski szybko przyswoił sobie modną, renesansową filozofię.
Wbrew pozorom, renesans w filozofii był mało doniosłym okresem. To co dla niego charakterystyczne to zachłyśnięcie się dorobkiem starożytności, przy jednoczesnym braku własnej inicjatywy twórczej. Nie inaczej było w przypadku Kochanowskiego, u którego na początku twórczości występują głównie mające swe korzenie w starożytności wątki epikurejskie i neoplatońskie.
Renesansowi myśliciele bardzo cenili Platona. Choć sam starożytny myśliciel był wrogiem artystów, to oni wprost przeciwnie, widzieli w jego myśli świetne źródło ideologicznej podbudowy sztuki. Zdaniem renesansowych myślicieli neoplatońskich, wszystko co jest na świecie piękne, niezależnie czy to twór człowieka czy przyrody istnieje dzięki idei najwyższego Piękna, którym jest Bóg. U Kochanowskiego widzimy to wyraźnie w słynnym hymnie „Czego chcesz od nas Panie?”:
„ Tyś Pan wszytkiego świata. Tyś niebo zbudował
I złotymi gwiazdami ślicznieś uhaftował.
Tyś fundament założył nieobeszłej ziemi
I przykryłeś jej nagość zioły rozlicznemi.
Za Twoim rozkazaniem w brzegach morze stoi
A zamierzonych granic przeskoczyć się boi.
Rzeki wód nieprzebranych wielką hojność mają,
Biały dzień a noc ciemna swoje czasy znają,
Tobie k woli rozliczne kwiatki Wiosna rodzi,
Tobie k woli w kłosianym wieńcu Lato chodzi,
Wino Jesień i jabłka rozmaite dawa,
Potym do gotowego gnuśna Zima wstawa.
Z Twej łaski nocna rosa na mdłe zioła padnie,
A zagorzałe zboża deszcz ożywia snadnie.
Z Twoich rąk wszelkie źwierzę patrza swej żywności,
A Ty każdego żywisz z Twej szczodrobliwości.”
Warto zwrócić uwagę na czas teraźniejszy w tym utworze. Według neoplatończyków bowiem świat jest nie tylko przez Boga stworzony, ale wręcz podtrzymywany. Wybitny starożytny neoplatończyk Plotyn wyraził to porównując Boga do Słońca które świecąc z jednej strony samo nie gaśnie, a jednocześnie dzięki temu oświetla świat dzięki czemu może on się wyłaniać z ciemności. Bóg jest więc gwarantem piękna i harmonii na świecie, a człowiekowi pozostaje się tylko cieszyć tymi wspaniałymi darami.
To z kolei wątek epikurejski w twórczości Kochanowskiego
Epikur uważał, że celem człowieka jest osiąganie przyjemności. Ale wbrew powszechnemu mniemaniu, nie zalecał życia w willi Playboya. Wręcz przeciwnie, sam był człowiekiem chorowitym, musiał przestrzegać diety i generalnie nie szukał wielkich uciech. Więcej – poszukiwanie „pozytywnych” przyjemności wiązało się z zaspokajaniem potrzeb. A jeżeli potrzeba była niezaspokojona? Wtedy pojawiało się cierpienie. „Hedonizm” Epikura polegał więc na minimalizowaniu swoich potrzeb, szczęście zaś było brakiem cierpienia. Realizację tego programu widać zarówno w życiu Kochanowskiego, który porzucił karierę na dworach magnackich, by osiąść w Czarnolesie jak i w jego poezji, gdzie chwalił taki styl życia (tu Panna 12 z „Pieśni o sobótce”)
„Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła?
Kto twe wczasy, kto pożytki
Może wspomnieć za raz wszytki?
Człowiek w twej pieczy uczciwie
Bez wszelakiej lichwy żywie;
Pobożne jego staranie
I bezpieczne nabywanie.
Inszy się ciągną przy dworze
Albo żeglują przez morze,
Gdzie człowieka wicher pędzi,
A śmierć bliżej niż na piędzi.”
Receptą Epikura na brak szczęścia miał być rozum. Przedstawił „racjonalną” metodę walki z nieszczęściem. Przykładowo, cierpienie nie miało być problemem, bo jeśli jest intensywne, to trwa krótko, jeśli zaś trwa długo, to z czasem przestaje być dokuczliwe. Śmierci zaś nie ma co się bać, bo „póki jesteśmy, nie dotyczy nas śmierć, a jak już nas dotknie, to przecież przestajemy istnieć”.
Taki właśnie był renesans: optymistyczny, wierzący w harmonię świata i możliwą do osiągnięcia harmonię w życiu człowieka, uznający rozum i niedopuszczający „ludzkich” emocji i odruchów, tak w sztuce, jak w życiu codziennym. Ale jak już wspomniałem, gdy w 1579 roku zmarła Urszulka Kochanowska, te idee były już mocno nieaktualne.
„Treny” są więc nie tylko lamentem nad stratą dziecka, ale także (jeśli nie przede wszystkim) atakiem na te naiwne pojmowanie humanizmu.
W „Trenach” nie ma już harmonii i piękna świata, jest płynąca z serca rozpacz przed którą przecież humanistyczna filozofia miała ocalić. Porównajmy fragment Trenu XVII z przytoczoną wyżej trzecią strofą „Pieśni o Sobótce”:
„Prózno morzem nie pływamy,
Prózno w bitwach nie bywamy:
Ugodzi nieszczeście wszędzie,
Choć podobieństwa nie będzie.”
Albo przytoczmy tren IX, w którym podmiot liryczny zwraca się do Mądrości, najpierw przedstawiając jej wizję w duchu renesansowego humanizmu, by na końcu wykazać jej bezradność:
„Kupić by cię, mądrości, za drogie pieniądze,
Która (jesli prawdziwie mienią) wszytki żądze,
Wszytki ludzkie frasunki umiesz wykorzenić,
A człowieka tylko nie w anioła odmienić,
Który nie wie, co boleść, frasunku nie czuje,
Złym przygodam nie podległ, strachom nie hołduje.
Ty wszytki rzeczy ludzkie masz za fraszkę sobie,
Jednaką myśl tak w szcześciu, jako i w żałobie
Zawżdy niesiesz; ty śmierci namniej sie nie boisz,
Bezpieczną, nieodmienną, niepożytą stoisz.
Ty bogactwa nie złotem, nie skarby wielkiemi,
Ale dosytem mierzysz i przyrodzonemi
Potrzebami; ty okiem swym nieuchronionym
Nędznika upatrujesz pod dachem złoconym,
A uboższym nie zajźrzysz szcześliwego mienia,
Kto by jedno chciał słuchać twego upomnienia.
Nieszcześliwy ja człowiek, którym lata swoje
Na tym strawił, żebych był ujźrzał progi twoje.
Terazem nagle z stopniów ostatnich zrzucony
I miedzy insze, jeden z wiela, policzony.”
Co więc pozostaje, gdy upada wiara w człowieka? W przedostatnim, XVIII trenie podmiot liryczny zwraca się do Boga, ale nie jest to bynajmniej taki zwrot jak w „Czego chcesz od nas Panie”. Nie ma tu wychwalania piękna stworzonego świata, które niejako przesłania swego Stwórcę. Jest ukorzenie się raczej w duchu późno-starożytnych pustelników, niż humanisty.
W końcu, w Trenie XIX mamy przedstawioną wizję, gdy zmęczonego poetę we śnie nachodzi jego matka z córką na rękach.
W pocieszeniu matki widzimy zupełnie inny świat: taki, w którym na człowieka czeka masa nieszczęść i bólu. Nie ma więc co rozpaczać nad śmiercią córki, która wiele dobrego nie straciła. Synowi zaś radzi, by dopuścił znoszenie ludzkich spraw w ludzki sposób, dopuszczając do głosu uczucia.
Kochanowski z „Trenów” nie odrzucił do końca humanistycznych poglądów, ale wykonał bardzo duży krok w kierunku od nich odejścia. Choć sam zmarł 4 lata po ich wydaniu, następne pokolenia szły w tą stronę. Europejska kultura znowu zwróciła się ku Bogu, w świecie widziała dużo więcej zła, zaś w człowieku emocjonalny pierwiastek, daleki od ideałów ataraksji, czyli niewzruszonego spokoju ducha.
Krótko mówiąc, zaczęła się epoka baroku.
Bibliografia:
W. Tatarkiewicz – Historia filozofii t.1
J. Krzyżanowski – Historia literatury polskiej
J. Ziomek – Renesans
Wszystkie treny wraz z objaśnieniem wszystkich archaizmów są w serwisie wolnelektury.pl
Jeżeli Ci się podobało: