„Zachowaj spokój i rób swoje”: epidemia strachu może być gorsza niż wirus

Jeżeli przeanalizujemy większość lęków które trapiły ludzkość przez ostatnie dekady dojdziemy do wniosku, że większość z nich to chochoł, którego zwalczanie kosztowało ludzkość biliony dolarów. Niestety, kosztem realnych zagrożeń.

Istnieje blisko 3000 razy większa szansa, że Amerykanin zginie w strzelaninie niż w zamachu terrorystycznym. Ale Amerykanie bardziej boją się zamachów.

W zeszłym roku na drodze w Polsce zginęło 2897 osób. W wypadkach lotniczych – nikt. Dużo łatwiej jednak spotkać kogoś kto boi się latać, niż kogoś, kto boi się jechać osobówką po S7.

W Polsce na raka piersi umiera ponad 6 tysięcy kobiet rocznie. To jednak za mało, żeby przynajmniej połowa uprawnionych do bezpłatnych badań Polek robiła sobie regularnie mammografię.

Gdyby rzeczywistość była taka, jak naprawdę mówią media, to jesteśmy niemal nieśmiertelni.

Terroryzm, koronawirus, ebola, wirus zika, elektrownia w Fukushimie (pamiętam jak dziennikarze z paniką latali po aptekach by znaleźć jakiegokolwiek farmaceutę, który im powie, że ludzie kupują płyn Lugola), zakażone hiszpańskie kiełki (pamięta to ktoś jeszcze?), dla nieco starszych: wąglik (bodaj 2003 rok). Wszystkie te zagrożenia, choć statystycznie wręcz pomijalne, w medialnej przestrzeni urosły do zjawisk, przez które ludzkość znalazła się na krawędzi zagłady. Najbardziej ironicznie wygląda to oczywiście w przypadku terroryzmu: działań nakierowanych na wzbudzenie paniki, a nie stworzenie realnego zagrożenia.

Można powiedzieć: ostrożności nigdy za wiele. Lepiej chyba nazbyt przesadzać, niż zbagatelizować zagrożenie?

Nie do końca! Nasuwa mi się tu analogia zbitej szyby, którą w XIX wieku rozważał francuski filozof i ekonomista Frederic Bastiat. Pozornie zbita szyba wcale nie jest ekonomicznym problemem: na jej naprawie zarobi szklarz, który następnie te pieniądze wyda w jakimś sklepie, właściciel sklepu coś sobie za to kupi itd. Czyżby więc zbita szyba tak naprawdę rozpędzała gospodarkę?

Niestety – to wyłącznie pobożne życzenie.

Bastiat tłumaczy, że pieniądze wydane u szklarza na nową szybę nie biorą się z powietrza. Gdyby nie zbita szyba, zostałyby spożytkowane w inny sposób: u krawca, szewca czy w lokalnym barze. Zarobek szklarza jest więc stratą kogoś innego.

Nie przysporzy mi raczej popularności to co teraz powiem: cały świat obecnie zajął się zbitą szybą. Może nawet za bardzo.

Polska giełda zleciała rok do roku o 40%. Czeka nas pewna recesja. Brzmi sucho? Ale kryzys gospodarczy to mniej pieniędzy z podatków. Mniej pieniędzy z podatków to mniej pieniędzy choćby na drogi. A to, że jakaś obwodnica powstanie o 2 lata później to nie jest tylko problem kierowców. To ludzie zabici przez samochody, które normalnie byłyby poza miastem.

Wiele wskazuje na to, że „zwalczanie” koronawirusa przyniesie większe straty niż sam wirus

Trudno jest przeliczyć jak stres związany z całą sytuacją wpłynie na liczbę wylewów i zawałów. Nie sposób powiedzieć ilu zwolnionych pracowników albo zbankrutowanych przedsiębiorców popełni samobójstwo. Nie wiemy też jak przestawienie całej służby zdrowia na zwalczanie pandemii wpłynie na liczbę zgonów spowodowanych przez inne choroby. Ale takie sytuacje będą i coś czuję, że przyniosą dużo większe żniwo niż kilka tysięcy trupów jakie pociągnął koronawirus. A mówimy tylko o zgonach – nie biorę pod uwagę choćby znaczącego obniżenia stopy życiowej dziesiątek tysięcy ludzi.

Załączony plakat, bohater tysięcy memów pierwotnie był szykowany na wypadek lądowej inwazji Niemiec na Wielką Brytanię podczas II Wojny światowej.

Sytuacja, w jakiej znalazł się świat w 1940 roku był nieporównywalnie gorsza niż obecna. Ale rząd brytyjski doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że najważniejszym jest zachowanie spokoju. W kraju ocenzurowano prasę, nie pozwalając na sianie paniki. Wprowadzono system kartkowy, żeby ukrócić spekulację na towarach pierwszej potrzeby. Doskonale rozumiano, że są pewne działania, które robić trzeba. A pierwszym z nich jest ukrócić panikę.

Czy chodzi o wirusa, o terrorystów czy niemieckie wojska pod stolicą nie ma lepszej recepty niż zachować spokój i robić swoje.

Komentarze