Bo nie żyje…
Ale gdy jeszcze żył przedstawił ciekawą teorię, która świetnie nadaje się do wyjaśnienia fenomenu takich żartów.
Chyba każdy tak ma, że lubi pewne rzeczy, do których nie przyznałby się publicznie.
Ba! Są takie rzeczy, których wstydzimy się sami przed sobą. Bo jak tu się przyznać, że śmieszy nas dowcip o dzieciach chorych na raka? Albo jak gorliwemu katolikowi wypada uśmiechnąć się z memów z papieżem? A jednak, są ludzie którzy łączą swoje poczucie humoru z pozornie sprzeczną z jego rodzajem rolą społeczną. Dlaczego? Bo, zdaniem Immanuela Kanta postrzeganie jakiejś rzeczy jako pięknej i osobisty stosunek do niej to są dwie różne sprawy, które należy rozdzielić.
Do pisania swego dzieła poświęconego estetyce usiadł Kant już w dosyć późnym wieku.
Doskonale znał wcześniejsze osiągnięcia filozofów na tym polu. Dzielili się oni z grubsza na dwa obozy. Pierwsi uważali, że nasze poczucie piękna jest związane z jakąś obiektywną właściwością, jaką krajobrazy, rzeźby, powieści i inne rzeczy, które pod tym kątem oceniamy posiadają. Drudzy, że poczucie piękna to czysto subiektywne odczucie własnych gustów. Ci pierwsi uważali, że o pięknie można dyskutować i wydawać twierdzenia oceniane pod kątem prawdziwości, tak jak mówi się o innych faktach. Drudzy, że nie jest to możliwe, bo jak tu się domagać uznania obiektywnej prawdy, skoro piękno jest wyłącznie przejawem własnych upodobań?
Kto miał rację? Zdaniem Kanta i jedni i drudzy.
Filozof z Królewca uważał, że należy odróżnić dwie kwestie: gdy mówię, że coś mi się osobiście podoba i gdy stwierdzam, że coś jest piękne. Wyobraźmy sobie, że w meczu Real – Barcelona Leo Mesii strzela piękną bramkę. Czy jest możliwe, że kibic Realu uzna jej piękno, mimo iż jest wściekły z wyniku? Oczywiście, że tak! Podstawową cechą piękna jest wg Kanta jego bezinteresowność, czyli absolutny brak koniecznego związku z wartością pieniężną, użytkową, moralną itp.
Naturalnie może być pięknym drogi samochód albo powieść bardzo pouczająca moralnie, ale są to cechy, których związek z walorem estetycznym jest jedynie przypadkowy. Równie dobrze można sobie wyobrazić rzeczy piękne i tanie albo bulwersujące moralnie lub wręcz przeciwnie: drogie brzydactwo lub tandetny moralitet. Jedynie wstręt w wymiarze czysto fizjologicznym uważał myśliciel za nieprzekraczalną granicę.
Mimo jednak, że należy odróżnić „piękno” i „upodobanie” nie zmienia to faktu, że sądy wypowiedziane na oba te tematy (ogólnie określane jako sądy smaku) mają charakter subiektywny.
Na moim biurku stoi lampa. Czy możecie policzyć ile prądu zużyje przez godzinę świecenia? Oczywiście, że tak, wystarczy bym podał jakiej mocy żarówka jest w nią wkręcona. W rzeczywistości lampa może istnieć wyłącznie hipotetycznie, jej zużycie energii jest bowiem własnością czysto obiektywną i można je poznać nie widząc lampy na oczy. Mówiąc „Moja lampa zużyje 0,005 kWh” stwierdzam obiektywny fakt. O sądach smaku nie mogę tego powiedzieć.
Żeby określić czy coś jest piękne, tudzież czy mi się podoba muszę osobiście tego doświadczyć.
Muszę zobaczyć lampę, żeby powiedzieć „piękna lampa” względnie „co prawda strasznie brzydka lampa, ale mi się podoba” albo „piękna lampa ale nie w moim guście”. Jak ktoś mi mówi „ta lampa zużywa tyle i tyle prądu” to mogę się z nim z góry zgodzić lub zaprzeczyć, natomiast nie zrobię tego jeżeli stwierdza „widziałem w sklepie piękną lampę, jest w twoim guście”. W ciemno na pewno jej nie kupię.
Jednak jak możliwe jest, że subiektywnie postrzegane piękno ma charakter uniwersalny? Kluczem do odpowiedzi jest tu wspomniany wyżej bezinteresowny charakter piękna.
Jak patrzę na swój kubek, to mogę założyć, że z tego samego miejsca ten sam kubek będą postrzegały także inne osoby. Jeżeli ktoś do mnie podejdzie i powie „tu stoi żyrafa” powiem, że jest nienormalny. Tu jest kubek i basta! Ale prawda jest taka, że jedyne co mogę z całą pewnością stwierdzić to „ja widzę na biurku kubek”. Nie mam wglądu do głowy innej osoby i nie mogę mieć pewności, że sposób w jaki widzi świat, w tym nieszczęsny przedmiot na biurku, jest identyczny do mojego. Może dla tego kogoś naprawdę na biurku jest żyrafa?
Mimo to Kant absolutnie nie był relatywistą poznawczym. Nie uważał, że sąd „na biurku stoi kubek” jest moim własnym zdaniem. Owszem, jest zdaniem wyrażonym z subiektywnej pozycji ale aspirującym do powszechnego obowiązywania.
Podobnie jest z pięknem. Stwierdzenie „na biurku stoi kubek” jest równie niezwiązane z jakimkolwiek moim interesem jak stwierdzenie „ten kubek jest piękny”. Relacjonowanie faktów jest w swej istocie neutralne, podobnie jak neutralne jest piękno. Może oburzać, może nam sprzyjać albo nie, ale ktoś kto się go wyrzeka, wyrzeka się rzeczywistości.
PS: Już niebawem na moim Instagramie:
https://www.instagram.com/rafalurbanowicz/
zdjęcie chusty, którą zasłaniam twarz i polemika z tezą, że tacy jak ja nie powinni jej nosić, zapraszam do polubienia profilu! 😉
Bibliografia:
I. Kant – Krytyka władzy sądzenia
M. Żelazny – Estetyka filozoficzna
O. Hoffe – Immanuel Kant