Czy w dzisiejszych czasach można jeszcze kogoś obrazić? /OPINIA/

Już dawno temu wpadłem na pomysł wyjątkowo paskudnego trollingu. Wyobraźmy sobie jakiegoś burmistrza czy innego włodarza, który bardzo nie lubi papieża Polaka.

Tenże człowiek ogłasza przetarg na „pomnik” Jana Pawła II. W przetargu, jak to zwykle w polskich przetargach bywa daje kryterium: cena 95% czas wykonania: 5%. Dalej akcja dzieje się już sama. Ręką mało doświadczonego, acz ambitnego młodego absolwenta ASP powstaje kolejny potworek z żywicy kompozytowej, na który szybko spadną gromy krytyków sztuki ubolewających nad kolejnym estetycznym gwałtem na przestrzeni publicznej. Co powinien zrobić nasz samorządowiec z duszą trolla? A no oskarżyć krytyków o szkalowanie papieża, Kościoła i cywilizacji europejskiej. A potem patrzeć, jak klerykalna strona społeczeństwa staje w obronie obrazoburczego paskudztwa…

Wcale zresztą nie wykluczam, że ktoś na to wcześniej nie wpadł.

Do dziś na przykład zastanawiam się, czy papież z orłem wyrastającym na wysokości pasa nie jest świadomym zabiegiem wykonawcy. Pomniki to zresztą pół biedy, tzw wzornictwo patriotyczne wchodzące już na kije bejsbolowe, piżamy, pościele i ubrania dla psów dawno nakazuje zadać pytanie o to, czy to wynik głupoty czy trollowania ludzi, którzy takie coś całkiem na poważnie kupują.

Już Arystoteles zauważył, że pewne formy nie są odpowiednie do niektórych treści

Przez setki lat jasno odróżniano sacrum od profanum, uznając, że podniosłe i uroczyste treści powinno się umieszczać w stosownych okolicznościach. Pozostałością tego zjawiska zwanego z łaciny „decorum” jest choćby dress code, wymagający ubrania się na zakupy w coś więcej niż kąpielówki albo strój bikini. I odwrotnie: ubranie się w smoking czy suknię wieczorową na wyjście do kina jest przesadą, która ten zarezerwowany na szczególne okazje strój deprecjonuje. Niegdyś tego typu schematy były rozbudowane do maksimum. Sztuka średniowieczna znała setki zasad o tym czyje posągi, jak zrobione i w którym miejscu można było umieszczać na fasadach kościołów. Gdy we wczesnej nowożytności kupcy zaczęli dorabiać się i dzięki temu mogli pozwolić sobie na zakup ubrań i innych oznak statusu dostępnych wcześniej tylko szlachcie, ta ostatnia zaczęła wymuszać wprowadzenie stosownych zakazów.

Miało to swoje wady i w bliższych nam czasach zaczęło drażnić twórców

Ktoś kto ma artystyczną duszę słusznie miał prawo się złościć, że jakieś tam zasady każą mu malować jakiegoś tam gościa w takiej samej pozie, takich samych kolorach ubrań jak pokolenia malarzy przed nim. Zabijało więc poczucie obiektywnych reguł kreatywność, ale z drugiej strony zapewniało stabilność i poczucie zrozumienia otaczającego nas świata.

Dzisiejsza kultura decorum nie uznaje praktycznie w ogóle

Każdy jest tak samo dopuszczony do głosu na każdy temat w każdej sprawie. Jakie to ma skutki? Można sobie wyobrazić że nagle każdy dostaje do ręki drukarkę do pieniędzy i może sobie na niej produkować dowolne banknoty. Skutek? Inflacja liczona w tysiącach procent bo każdy na potęgę drukuje banknoty. I co z tego, że mam milion złotych, skoro nie starczą one na bułkę?

Z symbolami jest podobnie

Im więcej tablic, pomników, wielkich słów, uroczystości, tym bardziej tracą one swój odświętny wymiar. Stają się jak waluta upadłego kraju, którą nadaje się tylko do palenia w piecu. Gdy o wszystkim można rozmawiać w każdych okolicznościach to zaciera się różnica między wulgarnością a świętością. W szkole nas uczyli nie rzucać kurwami przy świątecznym obiedzie, ale czemu nie nauczyli, że Żołnierze Wyklęci to kiepski temat na wlepki do kibla?

W momencie w którym papież zyskuje tryskające laski i atakuje nas z witryn sprzedających kremówki cukierni przestaje być czczonym świętym, a zostaje krasnalem ogrodowym, maskotką z Disneylandu której wizerunek można sprzedać z niezłym zyskiem. Gdyby mojego bliskiego po śmierci traktowano tak jak traktuje się Karola Wojtyłę albo Żołnierzy Wyklętych, to zacząłbym od coraz mniej grzecznych próśb, a zakończył pozwami o naruszenie dóbr osobistych. I bynajmniej nie chodzi mi tu o różnego rodzaju memy w internecie, a właśnie o tych wszystkich, którzy jak podejrzewam bez woli szkalowania montują pomnikowym papieżom tryskające laski.

Nie, mnie to wcale nie oburza, zwłaszcza, że do Jana Pawła II mam raczej negatywny stosunek, ale smuci i żenuje. Doszliśmy do momentu w którym nierzadko jedynym odróżnieniem obrażania od wychwalania jest legitymacja partyjna autora wypowiedzi. Inflacja pieniądza często towarzyszyła upadkom różnym państw i społeczności. Nasze społeczeństwo powinno się zmierzyć z dewaluacją języka, bo to również może doprowadzić do tragicznych konsekwencji.

Jeżeli Ci się podobało:

Komentarze