Stuletnie odkrycie rosyjskich badaczy pozwala uznać, że niezależnie od tego o jakim filmie mówimy, dyskusja o jego „zgodności z książką” nie ma większego sensu.
Pobawmy się na początek w pisarza i napiszmy takie zdanie:
Janusz poszedł do kina.
Czy można na bazie tej króciutkiej historii ułożyć adaptację filmową? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie ma nic prostszego. Bierzemy jakiegoś gościa i nagrywamy kamerą jak idzie do kina. Jeżeli zamiast gościa nagramy gościówę, albo zamiast do kina pójdzie na kręgielnię będziemy mogli powiedzieć, że film jest „niezgodny” z oryginałem. Kiedy na ekranie zobaczymy faceta idącego do gmachu podpisanego „kino” uznamy, że wszystko jest ok.
Czy aby jednak na pewno?
No nie do końca. Jaki kolor oczu ma Janusz? W „książce” nic o tym nie napisałem. A aktor odgrywający jego rolę będzie jakiś kolor oczu miał. Podobnie nie wiemy jak duże jest kino – czy chodzi o multikino w galerii handlowej czy jakieś mały, niszowy lokal.
Ktoś może powiedzieć, że to bez znaczenia.
Sęk w tym, że nie ma czegoś takiego jak szczegół bez znaczenia w sztuce. Można sobie przecież wyobrazić adaptację inną (i często takie powstają!) tj. filmu na książkę. Jakie szczegóły możemy wtedy pominąć, a jakie musimy zostawić? Wszystkiego, po kształt guzików włącznie nie jesteśmy w stanie przecież opisać. A nawet gdybyśmy spróbowali to… czy rozwlekłe, „realistyczne” opisy sceny pościgu nie zmieniłyby jej w żaden sposób?
Co więcej, nawet fakt, że książka o czymś milczy, nie oznacza, że jest to pozbawione znaczenia.
Niedawno czytałem wspomnienia z pobytu w obozie koncentracyjnym napisane tuż po wojnie. Mało miejsca autorka poświęca wyszukanym szykanom stosowanym przez Niemców, dużo bardziej na codziennym znoju obozowego życia. A przecież trudno powiedzieć, żeby tortury czy masowe egzekucje były w opisie kacetu pozbawione znaczenia!
Tego typu przemyślenia prowadzą nas prosto do nurtu, który teoria literatury nazwała szkołą rosyjskiego formalizmu.
Formaliści uważali, że dzieło sztuki jest unikalnym zestawem jego części i nie podlega dosłownemu przekładowi. Sprawia to istnienie w każdym utworze dwóch związanych ze sobą warstw, z których tylko jedna jest możliwa do transferowania na inne media. Tę właśnie warstwę nazwali fabułą (angielskie story, tego też słowa będę dalej używał), drugą sjużetem (ang. plot).
Story to właśnie ta warstwa tekstu, która w ogóle umożliwia dyskusję o „Zgodności z oryginałem”. Bez niej w ogóle nie widzielibyśmy podobieństwa pomiędzy filmem, książką, grą i komiksem. Story „Harry’ego Pottera” brzmi najkrócej rzecz ujmując tak: młody czarodziej walczy z potężnym czarnoksiężnikiem, który zabił mu rodziców i teraz chce go dopaść.
Ale gdybyśmy skupili się wyłącznie na story, to mielibyśmy problem: powstanie jednej i tylko jednej „zgodnej z oryginałem” adaptacji podważałoby sens wszystkich innych.
Tym co sprawia, że dane dzieło jest tak naprawdę sobą nie jest nieobrobiona „materia” w postaci story, ale unikalna dla danego utworu forma jej ujęcia, czyli plot.
Jeden z formalistów, Wiktor Szkłowski istotę sztuki dostrzegał w swoistej formie „utrudniania” przekazu. W codziennej komunikacji staramy się oddać wszystko jak najprościej, naszym celem jest dostarczenie komuś informacji. Tu „wierność z oryginałem” ma niebagatelne znaczenie, a sam komunikat nie tylko może, ale wręcz powinien być przerabiany na inne media, które łatwiej służą praktyce.
Inaczej jest w sztuce. Poeta, malarz lub reżyser stara się nie tyle przekazać nam jakieś informacje, co ubrać je w formę na tyle skomplikowaną, by przyciągnęła ona naszą uwagę. Tu właśnie jest miejsce na odrzucanie lub uzupełnianie „suchych” składników story. Tworzeniem plotu jest więc, w naszym przykładzie dobieranie aktora o określonych warunkach fizycznych lub budowanie scenografii o której w książce nie ma mowy (a która być musi, bo przecież na ekranie poza aktorami coś widać).
Film może więc być „zgodny” z książką jedynie w takim sensie jak obie te rzeczy zgodne byłyby z kilkuzdaniowym streszczeniem. Cała „śmietanka” z zasady musi być inna. Porównywanie tego to trochę jak patrzenie na wina z górnej półki pod kątem tego ile mają procent: można, tylko po co?
Bibliografia:
W. Szkłowski – Sztuka jako chwyt
Z. Mitosek – Teorie badań literackich
A. Burzyńska, M. Markowski – Teorie literatury XX wieku