Głupie pytanie: dlatego, że tak stanowi prawo. Ale dlaczego w takim razie robią to co każe prawo?
Jeżeli zamiast spytać filozofa, spytamy normalnego człowieka „co to w ogóle jest prawo?”, to odpowie nam zapewne, że prawo to jest to, co znajdziemy w ustawach, rozporządzeniach i tak dalej. Spora część filozofów też by tak odpowiedziała. Prawem jest w tym rozumieniu to co ustanowi właściwa władza (poza wyżej wymienionymi mogą być to też np. precedensowe wyroki sądowe, tak jest choćby w systemie amerykańskim). Takie prawo, spisane w ustawach i innych aktach prawnych nazywamy „prawem pozytywnym”.
Szkoła pozytywistów prawniczych powstała z kolei w reakcji na najróżniejsze koncepcje prawa natury, według których prawo to jakieś odwieczne zasady do których ludzie powinni się stosować. Prawo natury kojarzy się oczywiście z religią, ale prawnonaturalny charakter miała choćby pierwotnie koncepcja praw człowieka spisana w jak najbardziej świeckiej deklaracji. Spór więc tu toczy się o to, czy władza odkrywa istniejące w naturze zasady, czy takie zasady sama tworzy, ale można na to spojrzeć zupełnie inaczej.
Szkoła realizmu prawniczego uważa, że prawem jest to… co nim jest
Realizm prawniczy nie zwraca się ku badaniu tego co zapisane w ustawach czy też poszukiwania domniemanych rozwiązań zgodnych z naturą a patrzy na społeczną praktykę. Odłam amerykański tego nurtu każe np. patrzeć na orzeczenia sądów. Jeżeli sędziowie orzekają tak jak jest napisane w ustawie to super, jednak jeżeli mowa o jakimś skorumpowanym kraju, gdzie sądy działają tak, jak im podyktuje mafia to badanie ustaw nie ma żadnego sensu! Jednak dużo ciekawszą od Amerykanów koncepcję przedstawił polski filozof, prawnik, socjolog i psycholog, postać kompletnie nieznana na zachodzie (co z tego wynika dla polskich badaczy i osób odpowiedzialnych za promocję kraju za granicą niech sobie każdy sam dopowie) – Leon Petrażycki.
Petrażycki doceniał jak wielką rolę w funkcjonowaniu człowieka odgrywają emocje
Są one nieodłącznym elementem motywacji poprzedzającej jakiekolwiek działanie lub odwrotnie – odpychające od robienia czegoś. Jeżeli robię sobie kanapkę, to wizja tej czynności wcześniej w jakiś sposób mi się podoba, gdy jednak zabrakło akurat masła a na podwórku jest burza to pomysł, by iść do sklepu wzbudza niechęć. Oczywiście mówimy tu o emocjach w sensie bardzo szerokim, przy prostych czynnościach nie są jakoś wybitnie burzliwe, co nie zmienia faktu, że jakoś tam w tle się pojawiają.
Podobnie do emocji sprowadza Petrażycki moralność i prawo
Weźmy na przykład taką korupcję. Nie ma chyba państwa na świecie, gdzie byłaby ona zgodna z prawem pozytywnym, czyli zapisanym w ustawach. Ale są przecież takie kraje i to dosyć liczne, gdzie bez łapówki nic się nie da załatwić! Czy więc jest w takim państwie prawem, że nie wolno wręczać łapówek? Nie jest – bo ludzie mają poczucie, że nie tylko wolno, ale wręcz trzeba.
Norma prawna czy też moralna jest zdaniem filozofa przeżyciem psychicznym w głowach ludzi
Nie jest więc tak, że w Polsce nie wolno dawać łapówek, bo tak stanowi Kodeks Karny. W Polsce nie wolno dawać łapówek, bo ludzie uważają, że nie wolno i słuchają się akurat tego przepisu Kodeksu Karnego. Prawo pozytywne i prawo intuicyjne większości obywateli się w tym miejscu pokrywa. Ale nie musimy wcale sięgać daleko, by znaleźć przykład gdzie ustawa rozjeżdża się z rzeczywistością: sporo jeżdżę autokarami, nie widziałem nigdy nikogo kto by tam zapinał pasy. Ani żeby policja za to wlepiła mandat. A powinien to robić każdy!
Tą zbieżność prawa intuicyjnego i pozytywnego kojarzy Petrażycki ze sprawiedliwością
Sprawiedliwość to zdaniem filozofa stan w którym sprawy się mają tak, jak uważamy, że mieć się powinny. Jeżeli groźny morderca wychodzi z więzienia po kilku latach, nawet zgodnie literą prawa pozytywnego, to wiele osób uważa to za niesprawiedliwe, gdyż ich psychiczne poczucie prawa wskazuje dużo surowsze rozwiązania. Zdaniem Petrażyckiego rewolucje wybuchają wtedy, gdy prawo pozytywne zapisane w ustawach zupełnie rozjeżdża się z prawem intuicyjnym większości społeczeństwa.
Jaka jest więc rola państwa i ustaw przez nie stanowione?
Według Petrażyckiego prawo pozytywne nie jest „prawem” sensu stricto, ale oczywiście ma z nim związek, jako narzędzie kształtowania odpowiedniego stosunku do różnych zachowań. Na przykład, polski Kodeks Cywilny stanowi, że przeniesienie własności nieruchomości może być dokonane jedynie w formie aktu notarialnego. Tymczasem jeszcze kilkadziesiąt lat temu masowo „handlowano” ziemią na wsiach pisząc „umowę” na zwykłej kartce papieru. Pod wpływem jednak działalności państwa społeczeństwo wyrobiło sobie odpowiedni nawyk, tak że obecnie chyba nikomu nie przyjdzie do głowy „sprzedać” działkę bez udziału notariusza.
Jest więc prawo stanowione po prostu jednym z wielu narzędzi które służą władzy do osiągania założonych celów
Nauki prawne to w związku z tym przede wszystkim socjologia i psychologia prawa, które mają badać jakimi środkami najlepiej dane cele (np. zwiększenie dzietności, poprawa jakości powietrza, wyeliminowanie zjawiska przekręcania liczników w samochodach itp.) zrealizować. Nie ma bowiem sensu zdaniem filozofa badanie czy ustawa jest „słuszna” czy „niesłuszna” – sens ma natomiast badanie jakie skutki powoduje. Dzięki temu możemy pisać takie ustawy, które przyniosą możliwie dużo skutków przez nas pożądanych i takie, w których te niepożądane możliwie mocno zminimalizujemy.
A co jeżeli władza takiej analizy nie wykona?
Poza wspomnianą wyżej rewolucją mamy masę przykładów gdzie władza pisze w ustawach swoje, a ludzie robią swoje. Choćby PRL był takim państwem, gdzie kwitł czarny rynek (na którym można było dostać niemal wszystko) a większość spraw się „załatwiało” nieoficjalnymi kanałami. Jeżeli chcemy takich sytuacji uniknąć musimy pamiętać by przy stanowieniu prawa (pozytywnego) uwzględniać twardą rzeczywistość i to co jest, a nie to co chcielibyśmy, żeby było. Inaczej każda ustawa będzie skwitowana tylko prychnięciem i kombinowaniem jakby ją tu obejść, a autorytet państwa będzie leciał na łeb.
Bibliografia:
H. Leszczyna – Petrażycki
Jeżeli Ci się podobało: