Jak odróżnić słowo obraźliwe od nieobraźliwego?

Niedawno przez Polskę przetoczyła się dyskusja o tym, czy słowo „Murzyn” jest obraźliwe. Jak zwykle, w dyskusji zabrakło najważniejszego: na jakiej podstawie możemy to rozstrzygnąć?

W 1995 roku odwiedzający Polskę kanclerz Niemiec Helmut Kohl nie chciał odwiedzić obozu w Auschwitz

„Ja już tam byłem” powiedział polskiemu MSZ i byłemu więźniowi Władysławowi Bartoszewskiemu, wspominając wizytę z 1989 roku. „Ja też tam byłem” zripostował na to Bartoszewski.

Teoretycznie rzecz ujmując panowie rozmawiali dokładnie o tym samym. Dodatkowo przedmiot rozmowy nie był jakiś nieokreślony. Nie rozmawiali o honorze, miłości czy idealnym przepisie na sernik – chodziło o konkretne miejsce na Ziemi w miejscowości Oświęcim. Pod względem słownikowym absolutnie żadnych nieporozumień nie mogło mieć miejsca. Ale czy aby na pewno „Auschwitz” było tu jednoznaczne?

W starożytności planeta Wenus, widziana zarówno rano i wieczorem miała nazwy „Gwiazda Poranna” i „Gwiazda Wieczorna”. Wyobraźmy sobie jednak, że ktoś nie wie o tożsamości tych dwóch obiektów i widział Wenus tylko wieczorem. Czy może powiedzieć, że nigdy nie widział Gwiazdy Porannej?

Problem ten można przynajmniej częściowo rozwiązać, gdy oddzielimy od siebie dwie rzeczy

Po pierwsze denotację – czyli konkretny obiekt lub zbiór obiektów, które wskazuje dane słowo. W przypadku „Gwiazdy Porannej” i „Gwiazdy wieczornej” będzie to istniejąca fizycznie planeta Wenus. Denotacja jest więc taka sama. Jednak dużo bardziej interesująca jest tu konotacja

Konotacja to zespół cech, których spełnienie w danym obiekcie pozwoli poprawnie go oznaczyć. Dla „Gwiazdy wieczornej” będzie to więc „ciało niebieskie ukazujące się na niebie wieczorem”, zaś dla „Gwiazdy porannej” powiemy o „ciele niebieskim ukazującym się na niebie o poranku”.

Ten XIX wieczny podział wprowadzony przez Johna Stuarta Milla przejęło językoznawstwo i… nieco je zmieniło

Weźmy na przykład taki monotlenek diwodoru. Teoretycznie jest to woda, ale czy aby na pewno?Dla przeciętnego człowieka konotacją słowa „woda” jest bezbarwna ciecz lecąca z kranu, służąca do picia, podlewania ogródka itd. Zresztą precyzyjnie rzecz ujmując, to „woda” z kranu wodą nie jest, tylko mieszaniną wody i soli mineralnych…. czyżby więc użytkownicy języka błędnie używali słowa „woda?”

Po prostu: konotacja, czyli zestaw cech które pozwalają nam zidentyfikować to do czego odnosi się dana nazwa są różne dla różnych osób. Czym innym jest „woda” dla przeciętnego zjadacza chleba, a czym innym dla chemika.

To spostrzeżenie daje rewolucyjne efekty. Wróćmy do naszego Auschwitz. Ten sam obiekt geograficzny ma z pewnością inną konotację dla byłego więźnia, a inną dla przywódcy Niemiec, który musi stanąć w tym miejscu twarzą w twarz z barbarzyńską przeszłością.

Podobny problem można zidentyfikować w niemal każdym przypadku.

„Dom”? Czym innym jest dla szczęśliwego człowieka, a czym innym dla dziecka alkoholików. „Czerwień”? Jednemu kojarzy się z miłością, a innemu z komunizmem. „Pieniądze”? Z pewnością Sebastian Kulczyk ma w głowie ich inną wizję niż bezdomny.

Kognitywna teoria znaczenia głosi, że znaczeniem danego słowa jest jego „mentalny obraz” jaki każda osoba posiada. To zaś zależy od kultury, osobistych doświadczeń, wykształcenia, etc

Oczywiście, w dużej mierze te obrazy się pokrywają, co umożliwia codzienną komunikację. Te właśnie zwyczajne przypadki znajdziemy opisane w słownikach. Dotyczy to też zabarwienia emocjonalnego. Przykładowo, słowo „kretyn” wywodzi się od „chrześcijanina”. Kilkaset lat temu miało to znaczenie pozytywne: nazywano tak upośledzonych umysłowo, by podkreślić ich godność i przynależność do ludzkości. Później stało się to terminem naukowym, a więc neutralnym. W końcu stało się obelgą. A w każdym razie zazwyczaj obelgą, bo używamy tego słowa również żartobliwie czy ironicznie.

Co więc z „Murzynem” i jak rozwiązać ten problem?

Cóż: sam fakt istnienia na ten temat dyskusji wskazuje, że sprawa nie jest oczywista. Nikt (za wyjątkiem pewnego pana w muszce) nie próbowałby dziś wmówić, że słowa „idiota”, „debil” czy „kretyn” są neutralne, bo przed wojną były terminami naukowymi. Co do „Murzyna” takiej powszechnej zgody nie ma. Jak więc sobie z tym poradzić?

Jest jeszcze inna definicja znaczenia: znaczenie słowa to sposób jego użycia.

„- Wiesz, że Bayern strzelił 8 bramek Barcelonie?
– O skurwysyny!”

Myślę, że taki dialog mógł się wywiązać nieraz w ostatnich dniach. Słowo „skurwysyny” jest słownikowo rzecz ujmując wulgarne i obraźliwe, ale wydaje mi się, że akurat w tym wypadku jest duża szansa na to, że wyraża podziw i uznanie. Dziwne, nie?

Choć jednak powyższa odzywka może być wyrazem podziwu, nie zmienia to faktu, że nie każdemu taka forma się spodoba.

Jeżeli nie sposób oddzielić języka od kontekstu, w jakim jest używany, nie można tego robić również pomijając uczestników danej konwersacji. To, że nie damy rady stworzyć uniwersalnego zbioru słów obraźliwych, nie oznacza, że nie możemy uznać, że ktoś na dane wyrażenie jest przeczulony. Nikt normalny nie opowiada dowcipów o martwych dzieciach kobiecie, która właśnie poroniła. Jeżeli więc komuś nie podoba się określanie go „Murzynem” to mamy dwie możliwości: albo się do tej prośby dostosować, albo zmienić towarzystwo.

Bibliografia:
R. Grzegorczykowa – Wprowadzenie do semantyki językoznawczej

Komentarze