Największym problemem w walce z różnymi zagrożeniami wcale nie muszą być wszelkiej maści denialiści, ale ludzie, którzy w dobrej wierze rozwiązywanie problemów sprowadzą do pustych gestów.
Kup pan sobie rewolucję!
W latach 60-tych ubiegłego wieku na ulice wielu zachodnich miast wyszły tłumy młodzieży o skrajnie lewicowych poglądach. Ich wrogiem była tradycyjna kultura, religia, rządy i kapitalistyczna gospodarka. Zamieszki na uczelniach powodowały masowe dymisje profesorów, francuscy ministrowie na posiedzenia gabinetów przychodzili z bronią, gdyż obawiali się szturmu. A co robili szefowie zarządów wielkich korporacji? To proste: otwierali szampana.
W głośnej książce „Conquest of cool” dziennikarz Thomas Frank przeanalizował reklamy różnych produktów z lat 60-tych. Okazuje się, że znane marki doskonale wpisały się w nowe czasy i na rewolucyjnych ideach zarabiały mnóstwo pieniędzy. Nonkonformizm (albo „nonkonformizm”) i bunt przeciw wielkim korporacjom mogłeś świetnie wyrazić kupując odpowiednie papierosy, buty czy samochód przez te korporacje produkowane.
Rewolucja lat 60-tych nie była oczywiście ostatnia
Już w latach 80-tych ukuto pojęcie „greenwashingu” czyli wycierania sobie przez firmy gęby ekologią, z którą bynajmniej nie mają nic, albo prawie nic wspólnego. Od zwykłej zmiany opakowań na zielone (i nic więcej!), przez produkcję butelek z domieszką plastiku zebranego z Oceanu (w praktyce działanie raczej symboliczne) po ordynarne „wybierz fakturę elektroniczną i chroń środowisko!” (czyli jak dyplomatycznie obciąć sobie koszty!). Marketingowcy robią wszystko, żeby wykorzystać modę na bycie eko do własnych celów.
Podobnie powstały terminy „purplewashing” (szczycenie się rzekomą walką na rzecz praw kobiet) czy „pinkwashing” (prawa LGBT). Żeby nie było, że tylko lewicowe idee są w ten sposób zagospodarowane, to do dziś pamiętam jak w 2005 roku jeden z brukowców reklamował na okładce albumy z papieżem, żeby obok zamieścić info o cyckach jakiejś celebrytki. O „szczuciu skrzydłem” czyli wykorzystywaniem do marketingu husarzy czy żołnierzy wyklętych nie wspomnę. Pieniądz barw politycznych nie ma.
Ktoś może powiedzieć, że Ameryki nie odkryłem – taki urok marketingu. Jednak jest ciemniejsza strona tego zjawiska. Zbieraliście kiedyś nakrętki po napojach?
Każdy chyba spotkał się z akcją zbierania plastikowych nakrętek w celach charytatywnych. Co się z nimi dalej dzieje? Internet obrósł całą masą legend na ten temat. Wszystkie zbadał polski kulturoznawca Marcin Napiórkowski i okazało się, że pomoc przez zbieranie nakrętek… generalnie jest czysto symboliczna, gdyż zysk z tego niewielki. Można wręcz powiedzieć, że uwzględniając koszty logistyki i poświęcony czas nie ma to żadnego sensu praktycznego (ludzie potrafią wysyłać nakrętki za kilkadziesiąt groszy kurierem za kilkanaście złotych!).
Podobna sytuacja miała miejsce kilka tygodni temu. Jedna z pracownic domu dziecka dosyć dosadnie napisała na Facebooku co sądzi o kolejnych kartonach pluszaków, jakie w dobrej wierze ludzie przesyłają do domów dziecka. Dzieci nie mają butów, plecaków, pieniędzy na terapeutów ale mają pluszaka!
W obu tych przypadkach buduje się fałszywe poczucie robienia czegoś pożytecznego. Choć faktycznie nie robi się nic, pozwala to zagłuszyć własne sumienie. Jak nie pomagam? Wszystkie stare zabawki oddałem biednym dzieciom! A że „biedne dzieci” wcale żadnych starych zabawek nie potrzebują, zaś świadomość ich realnych problemów jest niemal zerowa? Kogo to obchodzi!
Wbrew pozorom, współczesne, skomputeryzowane i rzekomo racjonalne społeczeństwo ciągle cierpi na te same bolączki, które tysiące lat temu towarzyszyły ludom pierwotnym
„Można się tylko modlić” mówi się czasem, kiedy sytuacja jest już tak beznadziejna, że żadnych realnych działań podjąć nie można. Dlaczego lepiej „się modlić” niż „nic nie robić”? Bo to daje jakiekolwiek poczucie kontroli. Dawno, dawno temu ludzkość dużo bardziej skazana była na kaprysy natury niż dzisiaj. Wszelkie rytuały, misteria, ofiary i inne religijne obrzędy racjonalizowały otaczający świat, sprawiały lepsze samopoczucie. Potrafiono zrobić naprawdę spektakularne rzeczy: wbrew powszechnej opinii nikt zbytnio nie zaganiał chłopów do budowy piramid. Wiara w to, że od pośmiertnego losu faraona zależy dobro całego narodu pchała ich do stworzenia jednych z najbardziej okazałych (i, z naszej perspektywy, najbardziej bezużytecznych) budynków w dziejach.
Jest jednak zasadnicza różnica pomiędzy antycznym Egiptem a czasami współczesnymi
W przeciwieństwie do nich każdy z nas nosi w kieszeni narzędzie, za pomocą którego można w kilka sekund zweryfikować mity i sens bezrefleksyjnie powtarzanych rytuałów. I choć ciężko to robić za każdym razem to jednak warto w ważnych sprawach się zastanowić, czy aby na pewno robimy coś pożytecznego, czy jedynie kupujemy sobie współczesny substytut odpuszczenia grzechów w postaci koszulki z jakimś napisem albo lajka na Facebooku.
Bibliografia:
T. Frank – Conquest of cool
M. Napiórkowski – Mitologia współczesna
Jeden komentarz do “Nie pomagasz, ale masz czyste sumienie: jak rytuały zastępują realne działania”
Możliwość komentowania została wyłączona.