Skąd się biorą medialne skandale?

Zupełnie normalne zdjęcia z imprezy, które w przypadku zwykłego człowieka nie zainteresowałyby zapewne nawet jego znajomych, w przypadku premier Finlandii zapoczątkowały aferę, która dotarła na czołówki nawet polskich mediów. Skąd ten medialny szum?

Naturalnie zdumienie bierze się z rozbieżności naszych sądów o rzeczywistości z nią samą

Dopóki coś wydaje się oczywiste nie jest przedmiotem naszego zainteresowania. To dotyczy nie tylko rozdmuchanej aferki medialnej ale też najważniejszych zagadnień filozofii i nauki. Dlaczego jednak pewne rzeczy uważamy za oczywiste? I dlaczego właściwie prawo fińskiej premier do zabawy oczywiste dla niektórych nie jest? Rozpatrzmy ten problem na dużo prostszym przedmiocie poznania jakim jest mój dom.

Wyobraźmy sobie, że ktoś chce abym pokazał mu mój dom.

Zapewne zadowoli się gdy wyśle mu zdjęcie zrobione od frontu. Każdy normalny człowiek powiedziałby, że stwierdzenie „to jest mój dom” byłoby w tym wypadku prawdziwe. Ale to jest blog o filozofii, tu myślenie normalnych ludzi trzeba zawiesić na kołku.

W Warszawie naprzeciwko Dworca Wschodniego stoi taki bardzo długi blok

Podobno został tam postawiony celowo, bo towarzysze z Warszawy chcieli robić wrażenie na towarzyszach z Moskwy, którzy tędy przejeżdżali na Dworzec Centralny. Jednak jak to bywało w tamtych czasach nie chodziło o to by rozwiązań problem lecz by go zakryć. I tak za nowoczesnym (jak na tamte czasy) blokiem przy ul. Kijowskiej stał syf i bieda północnej Pragi.

Gdybyśmy mieli ten blok sfotografować, to które oblicze byłoby prawdziwe – to od frontu czy od zaplecza?

Brzmi jak typowe masło maślane, ale kwestia jest wbrew pozorom bardzo poważna. Na przykład przy odbudowie zabytków, kiedy wiele osób domaga się autentyczności. To znaczy czego? Bo każdy zabytek był w czasie swojego istnienia przebudowywany i modyfikowany tak często, że niekiedy ciężko znaleźć choćby cegłę położoną przez pierwotnych budowniczych.

Spór więc rozbija się więc o to co jest istotą jakiejś rzeczy.

Arystoteles uważał, że wszystkie cechy jakie możemy dowolnej rzeczy przypisać dzielą się na istotne i przygodne. Te drugie wskazać jest zdecydowanie łatwiej. Weźmy taki samochód. Załóżmy, że kupiłem sobie starego Opla i zaczynam go po swojemu tuningować. Ile rzeczy mogę wymienić, żeby móc ciągle mówić, że to jest Opel Corsa? Na pewno opony i inne materiały eksploatacyjne. Pewnie też siedzenia, felgi itp. Ale całkowita wymiana „bebechów”? Prawo reguluje ściśle co decyduje o tożsamości pojazdu i jakie zmiany można wprowadzać bez konieczności wprowadzania poprawek do dowodu rejestracyjnego. Ale dlaczego zdecydowano się na takie prawo, a nie inne? A to już jest trudna kwestia filozoficzna.

Problem rozdzielenia istoty i przypadłości bierze się z pewnej ukrytej przesłanki

Otóż stawia się tu jakąś rzecz – budynek, samochód, człowieka – w abstrakcyjnym i wyjętym z rzeczywistości kontekście. Tymczasem jak zauważył Kant nie poznajemy rzeczy, lecz to w jaki sposób się nam jawią. Jeżeli niebo jest czasami niebieskie, czasami granatowe, jeszcze indziej złote to bez sensu jest pytać o to „jaki kolor ma naprawdę”. Do „naprawdę” dotrzeć nie jesteśmy w stanie, bo wymagałoby to „wyjścia z siebie i stanięcia obok”.

Tu jednak pojawia się pewien paradoks

Gdybyśmy na tym skończyli to okazuje się, że „nasz” świat składa się z losowych mignięć różnych zjawisk, które nie mają tak naprawdę ze sobą nic wspólnego. Kant uważał, że to struktury poznawcze naszego rozumu pozwalają nam łączyć te mignięcia w jedną spójną całość. Co jednak zrobić, jeżeli mamy do czynienia ze zderzeniem się dwóch różnych zbiorów zjawisk? Na przykład, jeżeli ktoś kto widział jakiś budynek od frontu i uważał go za piękny nagle zderzył się z jego brzydkim zapleczem?

Z ciekawym rozwiązaniem wyszedł tutaj Hegel

Owszem – obcujemy na co dzień ze zjawiskami, ale równocześnie mamy głowie obraz „całości” jakiejś rzeczy. I tak choć widzę swój dom tylko od frontu, to potrafię przywołać jego obraz od środka albo od zaplecza. Ten myślowy obraz to nic innego jak idea mojego domu. Pojęcie idei wprowadził do filozofii Platon, dla którego były one wiecznymi i niezmiennymi wzorami dla niedoskonałych rzeczy materialnych. To oczywiście rodzi szereg problemów podobnych jak ujęcie arystotelesowskiej istoty, gdyż ciężko byłoby w ogóle wskazać jakieś cechy owej niezmiennej idei.

Dlatego też Hegel nie uważał, że idee „są” w naszym umyśle. One w nim „stają się”.

W ten sposób wraz z postępem naszego poznania idea rozwija się. Rozwój ten zdaniem Hegla polega na powstawaniu sprzeczności. Mamy więc w naszej głowie pewną ideę czegoś. To może być idea mojego domu, Pałacu Kultury, Sanny Marin, urzędu premiera, polityka, kobiety czy nawet „człowieka w ogóle”. Postęp idei polega na tym, że nasz obraz w głowie (teza) zderza się w pewnym momencie ze zjawiskiem które kompletnie do niego nie pasuje (antyteza). A to sprawująca „poważny” urząd kobieta potrafi jak normalny człowiek się rozerwać, a to jakiś piękny budynek okazuje się być położony w mniej bajkowym otoczeniu (pic rel), a to ktoś kogo uważaliśmy za przyzwoitego i mądrego człowieka zachowuje się jak głupia świnia.

W takim wypadku dochodzi według Hegla do alienacji

Dane zjawisko uznane zostaje za obce. Jeżeli na przykład poznajemy jakiś nowy aspekt naszej osobowości potrafimy powiedzieć, że „nie byliśmy wtedy sobą”. W przypadku różnych idei jakie niektórzy mieli w kontekście „afery” premier Finlandii alienacja ta przejawia się właśnie medialnymi komentarzami. Sęk w tym, że takie mówienie nie ma żadnego sensu: kluczem jest stworzenie w swojej głowie takiej idei, która obejmie zarówno jej stary kształt, jak i zjawiska, które mu przeczą: tworzymy w ten sposób syntezę.

Czy ta synteza okaże się prawdziwa? Oczywiście, że nie: kwestią czasu jest kiedy sprzeczności otaczającego nas świata znów każą przemyśleć wszystko na nowo.

Bibliografia:
M. Żelazny – Hegel dla początkujących

Komentarze