Skąd się biorą „oczytani idioci”?

Jest w sporze o aborcję jedno badanie, które pojawia się w dyskusji wyjątkowo rzadko, a ma moim zdaniem dla sprawy znaczenie fundamentalne.

Badanie składa się z trzech zestawów danych.

Pierwszy – to odsetek Brytyjek które zadeklarowały gotowość aborcji płodu dziecka z zespołem downa. Drugi to odpowiedzi na to samo pytanie: ale zebrane wśród ciężarnych, u których wystąpienie wad genetycznych płodu podejrzewano. No i na koniec: rzeczywista liczba ciężarnych, które zdecydowały się w takim przypadku na aborcję.

Nie trzeba chyba dodawać, że za każdym razem mowa o zupełnie innych liczbach

Sam w sobie ten fakt jest ciekawy, ale zwrócę uwagę na coś zupełnie innego. Podejrzewam, że wielu czytelników i czytelniczek dopiero teraz dowiedziało się o istnieniu takich danych. A przecież aborcja to medialny evergreen, który wraca na czołówki średnio co kilka tygodni. I za każdym razem powrót ten wygląda tak samo: rozważa się jakieś abstrakcje o prawach człowieka czy jego godności a nawet wprowadza dziwne eksperymenty myślowe o skrzypku przyszytym do naszego ciała, ale rzadko kiedy ktoś w ogóle pochyli się nad tym jak ten problem wygląda z perspektywy nie obiektywnej spekulacji, lecz osobistego przeżycia tych, których to dotyczy.

Był filozof, który znalazł się w podobnej, a nawet gorszej sytuacji

Boecjusz to jeden z najlepiej wykształconych ludzi przełomu antyku i średniowiecza. Co więcej, doszedł do pozycji numer jeden na dworze ówczesnego władcy Rzymu. W swoim postępowaniu kierował się zasadami jakich nauczył się z klasycznych dzieł: walczył z korupcją i wyzyskiem biednych. Jednak w wyniku tych działań narobił sobie wrogów, padł ofiarą spisku i został skazany na śmierć. W celi, oczekując na wyrok napisał „O pocieszeniu jakie daje filozofia”, dramatyczny przykład osobistych rozterek jakie dotykają człowieka w obliczu najbardziej intymnej sytuacji jaka nas spotyka: własnej śmierci.

Boecjusz w więzieniu znalazł się w czymś, co kilkanaście stuleci później filozofowie nazwą „sytuacją graniczną”.

Cytując Hansa Georga Gadamera są to takie sytuacje „kiedy zawodzi możliwość kierowania się anonimową nauką, kiedy więc człowiek może polegać tylko na samym sobie”. Krótko mówiąc, wszystkie zasady i teorie jakie wyznawaliśmy, przekonania jakie mieliśmy na temat siebie i świata zderzają się w sposób niekontrolowany z rzeczywistością i zostają zweryfikowane, nierzadko w brutalny sposób.

„Anonimowa nauka” czyli filozoficzne doktryny, etyczne zasady, naukowe teorie i ogólnie rzecz ujmując: wiedza okazuje się więc nam zupełnie nieprzydatna.

Jednak Filozofia, która w „O pocieszeniu” odwiedza Boecjusza pod postacią pięknej kobiety wcale do takiej „teoretycznej” wiedzy się nie odwołuje. Nie ma zamiaru też dawać jakiejś instrukcji postępowania, swoistego „algorytmu” terapeutycznego który by pozwolił, po mechanicznym wykonaniu uspokoić duszę skazańca. Tym co radzi smutnemu myślicielowi to aby „przypomniał sobie kim naprawdę jest”.

Co to jednak znaczy?

W antycznej filozofii niebagatelną rolę odgrywało pojęcie „arete”, dosyć niezgrabnie tłumaczone na polski jako „cnota”. Arete to swoiste cechy charakteru jakie człowiek posiada i z których wynikają jego uczynki. Przykładowo, jeżeli ktoś jest uczciwy to nie przywłaszczy sobie znalezionego na ulicy telefonu, a nawet nie przyjdzie mu to do głowy. Arete zaś powstaje na skutek długotrwałej praktyki poprzez kształtowanie nawyku.

Filozofia pokazuje Boecjuszowi, że po tylu przeczytanych książkach powinien mieć już zdolność posługiwania się rozumem, która pozwoli mu spojrzeć z dystansu i pogodzić z sytuacją, w której się znalazł

Nie jest to oczywiście łatwe i nie trzeba się odwoływać do wielu „oczytanych idiotów” jakich wielu z nas zna w codziennym życiu. Dosyć prosty przykład jednego z najbardziej wpływowych filozofów XX wieku, Martina Heideggera który był przez lata członkiem NSDAP i pisał donosy na współpracowników z uniwersytetu. Abstrahując od etycznego wymiaru jego zachowania to w głowę można zachodzić, jak tak wszechstronnie oczytany i twórczy myśliciel dał się skusić tak jałowej i intelektualnie miałkiej ideologii jaką był nazizm?

Czasami się przeciwstawia teorię praktyce. W klasycznej filozofii jest jednak jeszcze trzeci wymiar wiedzy

Teoria mówi o tym jak się sprawy mają, praktyka o tym, co powinniśmy czynić. Ten trzeci wymiar dotyczy tego jak wiedza kształtuje naszą osobowość. Antyintelektualizm, populizm, teorie spiskowe, panika medialna – to nie jest tak, że wszystkim którym te zjawiska dotyczą brak jest wiedzy. To raczej choroba Boecjusza: „zapomnienie” o „filozoficznym ja”, o własnej postawie krytycznej i zdolności do analitycznego myślenia.

Podobało się? Zostaw napiwek 😉

Komentarze