Nie wiem na razie na co zbiera 30 finał największej akcji charytatywnej w dziejach Polski, ale dowiedziałem się już, że można wylicytować wizytę w lumpeksie z Mają Staśko i kotlety mielone własnoręcznie zrobione przez Jacka Sutryka.
Wcale bym się nie zdziwił gdyby Marcin Najman wystawił na aukcję możliwość zasadzenia mu kopa w dupę, a gdyby taka aukcja powstała to chyba nie muszę mówić, że Krzysiek Stanowski (przy pomocy swoich widzów) by ją wygrał. Dlaczego? Zmówiliby się chłopaki za naszymi plecami? Nie. Prawda jest dużo bardziej prozaiczna: tak działa społeczeństwo narcyzów, gdzie atencja jest ważniejsza niż pieniądze, wartości czy cokolwiek innego.
Jako że już pewnie kilku czytelnikom ciśnienie skoczyło, bo przecież wszystko to w szczytnym celu pomocy to odpowiem: nie mylmy celu ze skutkami. Skutkiem tych wszystkich akcji z pewnością jest to, że WOŚP zbierze ogromne pieniądze na pomoc dzieciom. Super. Czy jednak aby znaczy to, że wszystkie te działania wynikają z takiej pobudki?
Każdy celebryta odpowie, ba, sporo odpowie szczerze, że owszem. Jednak każdy psycholog wie, że to co sami uważamy za motywy naszego działania niekoniecznie pokrywają się z motywami prawdziwymi.
Pod koniec XIX wieku do kręgu nauk humanistycznych trafił mit o Narcyzie
W opowieści tej pewien piękny młodzieniec zakochał się. Często się mówi, że sam w sobie. Powiem szczerze, że temat narcyzmu mam rozłożony na tapecie kilka tygodni i nie mogłem go załapać do momentu aż pewna osoba mi nie uświadomiła jednej rzeczy: Narcyz nie zakochał się sam w sobie, lecz we własnym odbiciu. I co więcej, nigdzie nie jest napisane że uświadamiał sobie, że to jego odbicie.
W 1979 roku amerykański historyk Christopher Lasch wydał głośną książkę „Kultura narcyzmu” w której postulował, że to właśnie postawa narcystyczna jest charakterystyczna dla ówczesnego amerykańskiego społeczeństwa. Czym taki współczesny narcyz miałby się więc charakteryzować?
Przede wszystkim nie jest narcyz jakimś wielkim materialistą.
Motyw ten znajdzie zresztą oddźwięk w pracy innego autora, Ronalda Ingleharta który uważał, że nasze społeczeństwo jest postmaterialistyczne. Oznacza to, że już nie zdobycie jak największej ilości pieniędzy jest najważniejsze, ale w pewnym sensie wyrażenie siebie. To nie Jeff Besos jest ikoną dzisiejszych czasów, lecz Greta Thunberg. Inglehart jednak nie zwrócił uwagi na to, co pcha ludzi do takiego aktywizmu. Wróćmy więc do Lascha.
Lasch uważał, że kultura narcyzmu charakteryzuje się zmianą naszych pragnień
Nie chcemy być ani lubiani, ani szanowani ani nawet bogaci. Chcemy być podziwiani. Trochę wydaje mi się, że może to brzmieć nieintuicyjnie. Zwróćmy więc na przykład uwagę na trolla internetowego który pisze jakiś oczywisty bait. Wiadomo, że w odpowiedzi dostanie same negatywne komentarze i tak dalej, ale przecież on doskonale o tym wie! Co więc go pcha do działania? Sama obecność tych reakcji. Troll przegrany to nie troll skrytykowany, lecz troll zignorowany.
Oczywiście podałem tutaj tylko skrajny przypadek, jednak pokazujący pewien mechanizm
Troll nie działa w celu zebrania hejtu, lecz hejt powstaje przy okazji. Atencja jest jednak ciągle podstawowym celem. Można ją jednak uzyskiwać na innym „nośniku”, dużo bardziej akceptowalnym społecznie niż trolowanie w internecie. Można się cieszyć podziwem „przy okazji” sukcesów sportowych czy zawodowych, finansowych, z powodu działalności charytatywnej czy jeszcze innej. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie te działania są zamienione na towar, który wymieniamy na oznaki atencji.
Utowarowienie to też stara koncepcja. Zdaniem Marksa, własna praca która powinna być formą samorealizacji człowieka w świecie staje się obcym dla człowieka towarem, który wymienia na pieniądze.
Trzymając się tej analogii, nasz wizerunek, to jak nas inni postrzegają powinno być wynikiem tego jakimi ludźmi jesteśmy. W przeciwnym wypadku to nie my go kreujemy, tylko on kreuje nas. Jest potężna różnica pomiędzy antyczną maksymą „poznaj samego siebie” a „zbuduj dobrą markę osobistą”. Człowiek powinien być prawdziwy. Marka tylko wiarygodna.
Mówi się od kilkudziesięciu lat, że najważniejsze to być sobą.
Niestety, jest to fałsz. „Bycie sobą” to nie autentyczne wyrażanie siebie, tylko postulat odpowiedniego wykreowania wizerunku, który „wstrzeli się w rynek” osobistych marek. Trochę to jak w przypadku uniformizacji pracowników, którzy mają wyglądać nie tak jak im wygodnie i przyjemnie, tylko tak jak im nakazuje pracodawca.
Od razu uprzedzając pytania: co ma na celu ten tekst?
Nie jest on absolutnie atakiem na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, ani ludzi którzy tę szczytną inicjatywę wspierają. Ale o ile znalezienie numeru konta do wpłaty nie stanowi żadnego problemu dla normalnego człowieka, to z jakiejś racji te pieniądze zamiast bezpośrednio na konto Orkiestry trafiają tam za pośrednictwem pajacowania celebrytów. Powtórzę tu argument Kanta, który zaprezentowałem zresztą w czerwcu przy okazji Pride Month: nie posługujmy się innym człowiekiem dla własnych celów. Chcemy pomóc – możemy pomóc. Ale nie wycierajmy sobie gęby pomocą kiedy chodzi o nasze własne uznanie.
Bibliografia:
Ch. Lasch – Kultura narcyzmu
A. Ostaszewska – Homo narcissus— Człowiek w „kulturze narcyzmu”. Wprowadzenie do lektury Christophera Lascha