Szczęśliwa miłość to miłość wiecznie niespełniona

W dzisiejszej kulturze istnieją dwa niszczące przekonania na temat miłości erotycznej. Pierwsze to sprowadzanie jej tylko do seksu. Drugie to wiara w to, że można ją jakoś zaspokoić.

Jeśli ktoś powie, że kocha miłością erotyczną matematykę, to uznamy to za dziwną metaforę. Jeśli ktoś powie, że kocha miłością erotyczną Zamek na Wawelu wezwiemy psychiatrę. Jeśli powie, że kocha miłością erotyczną własne dziecko wezwiemy prokuratora. A on psychiatrę. Tak bardzo przesiąkło słowo erotyka seksem, że trudno sobie wyobrazić by chodziło o coś innego. Cóż, nie jestem zwolennikiem twierdzenia, że słowo rozumiane powszechnie w jakiś sposób „naprawdę” znaczy coś innego. Więc nie mam zamiaru bronić człowieka deklarującego erotyczną fascynację dziećmi.

Wiem jednak, że erotyka rozumiana filozoficznie niewiele ma ze zboczeniami wspólnego.

Słowo „erotyka” pochodzi oczywiście od erosa, jednego z terminów jakiego antyczni Grecy używali na oznaczenie miłości. Erosa często definiuje się współcześnie jako miłość zmysłową, charakteryzującą się seksualnym pożądaniem. Niby wszystko ok. Ale czemu w takim razie Grecy mieli swoje słowo na określenie pożądania seksualnego – epithūmíā? Czemu Rzymianie poza swoim tłumaczeniem erosa, czyli „amor” znali również określenie „sexus”? Oczywiście mogą być to synonimy, ale tym razem nie są. Starożytni odróżniali popęd seksualny od erotyzmu i warto się tej różnicy przyjrzeć.

Co jest celem seksu?

No jak to co? Orgazm – osiągnięcie satysfakcji seksualnej. Zwracam uwagę na formę dokonaną czasownika – „osiągnięcie”, zamiast „osiąganie”. Seks zakłada spełnienie, po którym napięcie opada i można iść spać. I tak to trwa aż do następnej burzy hormonalnej która sprawi, że znowu nam się zechce. Wcale nie jest powiedziane, że to „znowu” musi być z tą samą osobą.

Natomiast cele erosa są zgoła inne

W słynnym dialogu „Uczta” Platon daje kilka poglądów na temat natury Erosa, które kończy jednak mit jaki wkłada w usta kapłanki Diotymy. Według niego Eros (wcześniej w mitologii greckiej czczony jako bóstwo) nie należy ani do świata bogów, ani do świata ludzi. Jest czymś pomiędzy, dążącym do boskiej doskonałości.

Stąd też i w życiu ludzi eros przejawia się jako dążenie

Oczywiście, Platon zauważa, że na najbardziej prymitywnym poziomie dążenia te odnajdujemy w seksie. Tak też zresztą jest i we współczesnych związkach, gdzie zakochani parzą się na początku jak króliki. Jednak ten stan może trwać tylko przez jakiś czas. Co więcej, gdyby tylko do tego się eros ograniczał, to związek kończyłby się po wypróbowaniu wszystkich pozycji, względnie po znalezieniu kogoś lepszego w łóżku.

Platon uważał jednak, że eros jest osobistym pragnieniem znalezienia własnego szczęścia. Pragniemy to, czego nie posiadamy, a co odnajdujemy w drugiej osobie.

Taki pogląd pozornie wydaje się nie mniej egoistyczny niż wizja jakiegoś dyskotekowego Casanovy odbijającego licznik zaliczonych w kiblu dziewczyn. Tu również druga osoba wydaje się być środkiem do celu jakim jest nasze własne szczęście. Ale trzeba pamiętać, że szczęście Platona czy Arystotelesa to nie jakaś pospolita forma zadowolenia, lecz maksymalizacja tkwiącego w człowieku dobra i potencjału.

Ich zdaniem nie można czynić dobra, nawet wobec innej osoby nie odnosząc z tego korzyści. I vice versa – czynienie zła, albo powstrzymywanie się od dobrych uczynków to krzywda wobec własnej osoby, której pisane jest dążenie do samorealizacji.

Łatwo to zrozumieć pamiętając Sokratesa, który skazany na śmierć uważał, że większą krzywdę sobie zrobili ci co go skazali, niż on umierający. Były w historii filozofii próby tłumaczenia zachowania filozofa gorącą wiarą w życie po śmierci. W rzeczywistości jego postawa w tym temacie jest w najlepszym wypadku niejasna i wcale taka wiara nie była mu potrzebna. Starożytni Grecy uważali, że szczęście można znaleźć na tym świecie i polega na czynieniu dobra właśnie.

Miłość erotyczna polega więc na prowadzeniu wózka o nazwie „Ekspres do szczęścia” na którym siedzi się z drugą osobą. W ten sposób dbamy o swój interes dbając o interes drugiej osoby.

Jak jednak powiedzieliśmy eros jest dążeniem do tego czego się nie poiada. Stąd tytuł tego tekstu. W rzeczywistości jest on nieprecyzyjny – poza erosem są inne formy miłowania drugiej osoby, na przykład arystotelejska przyjaźń albo zwykłe, nabyte z wiekiem przywiązanie do drugiej osoby. Jednak nie jest to miłość erotyczna, która z natury wiecznie pozostaje niezaspokojona.

Może mały przykład. Wyobraźmy sobie parę staruszków.

Mają za sobą 50 lat małżeństwa, czasów „klasycznego” zakochania już nie pamiętają. Nawet zwykła codzienność już przeminęła, bo coraz częściej jedno z nich musi zajmować się drugim, schorowanym. Czy można powiedzieć o miłości erotycznej w takim związku? Oczywiście, że można! Pełni własnego człowieczeństwa można doświadczać nawet, gdy polega ono na opiece nad chorym na demencję małżonkiem. Szczęście polega w dużej mierze na odnajdywaniu siebie w świecie który jest, a nie jakim chcielibyśmy, żeby był.

Myślę, że sens braku ostatecznego spełnienia dobrze oddaje anegdota z serialu animowanego o Kojocie i Strusiu Pędziwatrze.

Przez kilkadziesiąt lat serialu Kojot tylko raz dopadł strusia. Odcinek kończy się kojotem trzymającym tabliczkę z komunikatem do widzów: „Ok, zawsze chcieliście żebym go złapał. To co mam robić teraz?”. Co więc zrobić, gdy nasz eros dojdzie w końcu do celu? Nie wiem – wiem, że właśnie zakończył swe istnienie.

Bibliografia:
W. Jaeger – Paideia t. 2
J. Peiper – O miłości
R. May – Miłość i wola

Komentarze