Uciec przed samym sobą

Nowocześni ludzie na własnej skórze się przekonali, że po zniesieniu ciężarów na rzecz królów i religii czeka ich wyzwanie dużo większe: udźwignięcie własnej wolności.

Zapewne mało kto z nas zapytamy o to czego najbardziej się boi wspomniałby o samotności

I nawet nie chodzi mi o to, że ponad samotność boimy się śmierci czy choroby. Większy problem stanowi to, że nie bardzo wiemy czym samotność naprawdę jest. Bo wyobrażając sobie przegrywa w piwnicy czy nawet Robinsona na bezludnej wyspie zwracamy przede wszystkim uwagę na brak towarzystwa innych ludzi. Tymczasem, jeżeli przyjrzymy się temu bliżej to zauważymy dużo straszniejsze oblicze samotności i to takiej, która dotyczy nie tylko rozbitka na Oceanie czy przegrywa bez kolegów, ale każdego człowieka.

Wyobraźmy sobie osobę, która ma kilkunastu bliskich przyjaciół.

Rewelacyjny kontakt z rodziną od tej najbliższej poczynając, na stryjence Stasi kończąc. No i do tego setki bliższych i dalszych znajomych. Takie osoby o zazwyczaj ekstrawertycznym usposobieniu wydają się być na antypodach samotności i zawsze mogą na kogoś liczyć. Ale „ktosie”  jak liczni by nie byli mają jedną cechę: nie mogą podjąć za nas decyzji.

Sedno współczesnej samotności nie polega na tym, że z nikim nie utrzymujemy kontaktów, lecz na tym, że najważniejsze decyzje spoczywają w naszych rękach.

Iść na studia dzienne czy zaoczne i szybciej zacząć pracę? Zaryzykować i zmienić robotę czy zostać tam, gdzie jest źle, ale stabilnie? Decydować się na dzieci czy robić karierę? Oświadczyć się, czy jeszcze nie? To tylko te najbardziej dramatyczne pytania, bo codziennie musimy podejmować wiele decyzji i nawet wybór tego co chcemy zjeść na obiad zależy od nas. My musimy podejmować, bo rodzina, przyjaciele, celebryta z IG, proboszcz albo wróżka mogą nam poradzić, ale to nasz wybór czy się rady posłuchamy, czy nie.

Truizmy? Nie do końca. Bo każdy z nas zna inne życie. Prowadził je, będąc małym dzieckiem.

Przychodząc na świat człowiek jest w stu procentach zależny od innych. Inni karmią go, ubierają, zapewniają rozrywki i… podejmują decyzje. Czterolatek nie wybiera sobie przedszkola, tylko rodzice mu wybierają. Trzydziestoczterolatek pracę musi wybrać sobie sam. Niby fajnie ale… co będzie jak wybiorę źle?

Wszelkie wybory wiążą się z odpowiedzialnością

To ostatnie słowo kojarzy nam się z jakimś zewnętrznym przymusem. „Dlaczego miałbym przed kimś odpowiadać?” pytają różnej maści bojownicy o wolność. Ależ to proste: bo i tak, człowieku odpowiadasz, przed samym sobą! Ponosimy konsekwencje naszych decyzji – wybierając taką, a nie inną pracę, decydując się na dziecko lub nie obieramy w życiu określoną drogę i nie mamy pewności, że będziemy z niej w przyszłości zadowoleni. Jak ten strach przed przyszłością okiełznać? To proste, wystarczy iść do ruskiej stołówki.

W ruskiej stołówce bowiem, jak głosi dowcip z czasów komuny, są dwie opcje do wyboru: jeść co dali albo nie jeść wcale.

Erich Fromm w słynnej pracy o genezie nazizmu dowodził, że stoi za tym właśnie ucieczka przed wolnością i związaną z nią odpowiedzialnością. Człowiek nie mogąc udźwignąć ich na swoich barkach stara się zrzucić je na kogoś innego. Postawiony przed rzekomo obiektywnymi przeszkodami z ulgą odkrywa, że nie musi już podejmować decyzji.

Fromm pisał to w 1941 r w kontekście dojścia Hitlera do władzy

Uważał, że w społeczeństwie niemieckim strach przed samodzielnością doprowadził do wykształcenia się tzw. osobowości autorytarnej, charakteryzującej się dążeniem do patologicznego związania z inną osobą. Mogło się to przejawiać zarówno w formie masochizmu czyli uległości wobec kogoś uważanego za silniejszego lub też, z drugiej strony jako sadyzm: uzależnienie od siebie kogoś pozornie słabszego. Warto zwrócić uwagę, że nazwy te mogą być nieco mylące: ani cierpienie, ani zadawanie cierpienia innym nie są tu celem. To raczej cena, jaką ludzie płacą za możliwość pozbycia się nieznośnego daru samodzielności.

Tym co jednak w książce Fromma najważniejsze, to przestroga, że chęć ucieczki przed wolnością dotyczy w istocie każdego społeczeństwa nowoczesnego – w tym zachodnich demokracji.

Filozof wprowadził bowiem poza osobowością autorytarną jeszcze jeden mechanizm obronny przy pomocy którego pozbywamy się wolności i idących za nią konsekwencji. Jest to mechaniczny konformizm. Wielkim błędem jest, według Fromma wiara w to, że automatyczne zdjęcie ograniczeń ze strony innych spowoduje powstanie indywidualistów. Sama wolność negatywna (ten koncept wyjaśniam w poprzednim wpisie) jest tylko połową sukcesu, bo potrzebna jest jeszcze pozytywna treść, której chęć afirmacji będzie motywować nas do działania. Co tu dużo mówić, oddaję głos autorowi:

„Prawo do wyrażania myśli wyłącznie wtedy coś znaczy, kiedy jesteśmy zdolni mieć myśli własne; wolność od zewnętrznego autorytetu tylko wtedy jest trwałym nabytkiem, kiedy wewnętrzne warunki psychiczne pozwalają nam ukonstytuować naszą własną indywidualność.”

Bibliografia:
E. Fromm – Ucieczka od wolności

Komentarze