Kilka dni temu przez sieć przelała się fala hejtu i beki z Instagramerki która połączyła wspomnienie o zmarłej matce z reklamą marki butów. Rzeczywiście: to straszna głupota!
Wystarczyłoby napisać, że w butach (niekoniecznie tej marki) chodził zamordowany przez policję koleś z Ameryki, a w ogóle w sklepie jest promocja na inspirowane afroamerykańską kulturą buty i nikt by się nie przyczepił. Przyczepiłby się? Od kilku dni wszystkie korporacje, celebryci, dziennikarze i cała reszta tego towarzystwa robi dokładnie to samo co wspomniana dziewczyna od butów. I nikt się nie czepia!
Jakikolwiek problem by obecnie nie powstał, jaka kwestia by się nie pojawiła: od patologii w Policji, przez koronawirusa po zmiany klimatu stadko mediaworkerów i junior brand managerów jak sępy wyczekuje, by przerobić go na clickbaitowe nagłówki albo wsadzić do wpisu o swoim produkcie.
Wbrew pozorom mniej mi przeszkadza przygłup spamujący rasistowskimi bzdetami. To zazwyczaj baran groźny jedynie jako mięcho armatnie większych graczy. Tymczasem media i korporacje naprawdę wpływają na rzeczywistość. Problem o którym mówimy, sytuacji Afroamerykanów, to nie jest kwestia na jedną dyskusję. Na jedną kadencję jakiegoś polityka. Nie jest to sprawa nawet na jedno pokolenie. Rozwiązanie tego problemu zajmie kilkaset lat! Kilkaset lat które powinna wypełnić rzeczowa dyskusja.
(Żeby nie być gołosłownym, taki mały przykład: jest taki region we Francji, Wandea. Do dziś wyraźnie bardziej katolicki i prawicowy niż reszta kraju. Powód? 230 lat temu podczas rewolucji francuskiej rewolucyjne siły dopuściły się tam „małego” ludobójstwa. Dwieście trzydzieści lat temu! Trudno się więc dziwić, że ciągle odczuwamy skutki tego jak byli traktowani w USA czarnoskórzy jeszcze kilkadziesiąt lat temu.)
Co mamy w zamian? Nic. „Debatę” nakręcili ludzie, których wizja kończy się na premii za obecny kwartał. Poważna sprawa została sprowadzona do kolejnego mema, który zostanie wywalony do kosza w przyszłym tygodniu. Czym się wtedy zajmą? Nie wiem. Może akurat przyjdzie im ratować małe kotki? Albo oceany? Albo, dla odmiany, wyjdzie w badaniach rynku, że najlepszym targetem są rasiści i trzeba zmienić narrację o 180 stopni?
Banałem byłoby stwierdzenie, że jest to moralnie obrzydliwe. Dużo gorsze jest niebezpieczeństwo z jakim się to wszystko wiąże. Debata publiczna na DOWOLNY problem jest bowiem natychmiastowo konsumowana przez dyżurnych obsługujących profile korporacji i portali internetowych, trawiona a następnie wydalana jako strywializowany, infantylny zlepek banałów i clickbaitowych nagłówków. Poważna dyskusja jest momentalnie odstawiona na bok, co sprawia, że rozwiązanie jakiegokolwiek problemu staje się niemożliwe.
Tu najlepiej posłużyć się przykładem epidemii.
Poważne tygodniki, takie jak „The Economist” a w Polsce „Tygodnik Powszechny” od razu zwracały uwagę, że wyłączenie całego świata na HURRA to nie jest najlepszy pomysł, trzeba to chociaż wstępnie przekalkulować, obliczyć koszty alternatywne i tak dalej. To jest racjonalny sposób podejmowania decyzji. Ale nie! Wygrały zdjęcia jednego (!) transportu trumien z Włoch, histeryczne telefony od widzów i dramatyczna muzyka podkładana do apeli lekarzy. Identycznie skończy każdy poważny problem., gdy tylko trafi do sieci.
Skąd taka reakcja?
Podejrzewam, że z mieszanych powodów. Część ludzi uczestniczących w tym cyrku doskonale zdaje sobie sprawę z tego o czym mówię i cynicznie to wykorzystuje. Część – myślę,że większa – jest przekonana, że wrzucając czy lajkując takie dziadostwo serio w czymś pomaga. Natomiast najczęściej, i to mnie przeraża najmocniej, mamy do czynienia z pospolitą bezmyślnością ludzi, którzy traktują KAŻDY temat, od śmiesznego pieska po wojnę jądrową tak samo: jako temat, na którym można zarobić premię za ten miesiąc. Problem polega na tym, że za tą premią idą trupy. Czasami nie tylko wirtualne.
—-
Tłumaczenie fotki dla tych co kompletnie nie ogarniają angielskiego: kilka miesięcy temu firma Blizzard banowała za pisanie o protestach w Hong Kongu. Kilka dni temu wydała płaczliwe oświadczenie o tym jak bardzo wspiera walkę z rasizmem. Cóż, jak widać tylko dlatego, że nie wiąże się z tym ewentualny zakaz działania na chińskim rynku.